Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Ludowy Sylwester bez wiochy

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Czy wielkie, plenerowe imprezy sylwestrowe mają sens? Według mnie nie, co potwierdziła tylko impreza na wrocławskim Rynku! Nie, nie dlatego, że była kiepska. Muzycznie biła na głowę tę warszawską, jeśli jednak poczyta się fora internetowe, to zdecydowana większość wrocławian podsumowuje – klapa i beznadzieja. Dlaczego?
Ludowy Sylwester bez wiochy
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Ludowy Sylwester bez wiochy
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Ludowy Sylwester bez wiochy
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Multikulturowość z różnych stron Europy płynąca z muzyki folkowej, rocka i reggae, a wszystko zagrane na żywo. Taki był przepis na tegorocznego sylwestra na wrocławskim Rynku. Przepis ciekawy i odważny, bowiem dotąd miasta – za z nimi największe stacje telewizyjne – prześcigały się w tym, które zrobi imprezę z największą liczbą tzw. gwiazd, które nie zawsze dobrze śpiewały, ale za to były znane z tego, że... są znane.

Tym razem postawiono na muzykę i energię z niej płynącą. Folkowy klimat spinał w całość w sumie odległych od siebie artystów jak Kayah czy Lech Janerka z jednej, czy R.U.T.A (brawa dla organizatorów za odwagę, żeby ich zaprosić) i Dub Pistols z drugiej strony.

Muzycznie impreza się obroniła. Większość artystów dała fajne koncerty, wśród których prym wiodły występy Zakopower i Moniki Brodki. Co ciekawe, nie grali tylko największych swoich hitów (których też nie zabrakło), ale również utwory bardziej oryginalne i mniej znane. Na swoim, czyli wysokim poziomie, zagrali również Lech Janerka, T. Love czy Vavamuffin. Z ciekawością można było posłuchać gości zagranicznych, którzy prezentowali bardzo różnorodne style, jednak pasujące do konwencji imprezy. Nie brakowało także występów bardzo oryginalnych, w których oprócz R.U.T.A, brylował Incarnations z piosenką „Daj mi tę noc” w mocno zmienionej aranżacji.

Nie wszystko jednak udało się tak, jak powinno. To co od strony promocyjnej było wielką siłą imprezy, czyli transmisja na żywo w telewizyjnej Dwójce, okazało się słabym punktem na żywo. Tak sobie wypadli konferansjerzy, czyli Grażyna Torbicka i Hubert Urbański, którzy często na siłę żartowali, a udający luzaka Urbański momentami mocno irytował. Ale to jeszcze nic w porównaniu z biegającym po scenie z tabletem młodym człowiekiem czy Tomaszem Kammellem, który nachalnie zachęcał do wysyłania smsów w konkursie, w którym można było wygrać auto. Było również kilka słabszych występów muzycznych, co przy wielu artystach na scenie było nie do uniknięcia.

Okazuje się jednak, że wrocławianom chyba mniej spodobał się taki oryginalny pomysł na Sylwestra. Przynajmniej tym, którzy opanowali fora internetowe, bowiem zdecydowana większość komentarzy dotyczących imprezy, nie zostawia na niej suchej nitki. Wiele z nich żałowało, że we Wrocławiu nie było tak jak w Warszawie na imprezie Polsatu, gdzie według nich zabawa była znacznie lepsza.

Czy jest czego żałować? Gdy na scenie we Wrocławiu skoczną muzykę... chłopów pańszczyźnianych odgrywali muzycy ukrywający się pod nazwą R.U.T.A., na warszawskiej scenie grał gigant disco polo, zespół Boys. Pięciu facetów w koszmarnych mundurkach udawało młodzieńców, a nieporadny układ choreograficzny wywoływał uśmiech, niestety nie zachwytu, lecz politowania. Gdyby to był jeszcze pastisz, np. boysbandów... Niestety, oni robili to na poważnie.

Słabych, wręcz żenujących, momentów podczas imprezy w stolicy było zresztą więcej - by wymienić tylko dwa covery. Najpierw Mariusz Totoszko z zespołu Volver udawał Ricky'ego Martina. Śpiewał tak sobie, ale gdy na koniec zerwał z siebie koszulę, przelała się czara obciachu. Jeszcze gorzej było podczas występu Iwony Węgrowskiej, która udawała Shakirę. To tylko ekstremalne przykłady tego, że tak naprawdę żałować nie ma czego. Oczywiście, nie wszystko w Warszawie było słabe, tak jak nie wszystko udało się we Wrocławiu. Na pewno jednak nie mamy się czego wstydzić.

Spore rozczarowanie zabawą sylwestrową wrocławian wynika w dużej mierze z faktu, że dostali rozrywkę inną niż zwykle. I inną od tej, której oczekiwali. Nie zawsze mogli pośpiewać z artystami czy pobujać się w rytm znanych przebojów. A w noc sylwestrową ludzie chcą piosenek prostych i łatwo wpadających w ucho, a przede wszystkim tych - jak inżynier Mamoń z „Rejsu” - które już znają.

Dlatego wrocławski Sylwester, choć ciekawy, udany do końca nie był.


AS



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Środa 8 maja 2024
Imieniny
Kornela, Lizy, Stanisława

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl