Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Odrodzenie Śląska po przerwie

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Fatalna pierwsza połowa i odrodzenie po przerwie. Śląsk przegrywał z Bełchatowem, ale wygrał 4:2 i awansował na 2. miejsce w tabeli. Nosem trenerskim wykazał się trener Orest Lenczyk, bo to zmiennik Cristian Diaz, na spółkę z Tomaszem Szewczukiem, odmienili losy meczu. Szkoda, że nie mogli zobaczyć tego kibice, którzy dopingowali drużynę spod stadionu.

W pierwszej połowie Śląsk zaprezentował się fatalnie. Defensywnie ustawiona drużyna nie istniała w przodzie. Wrocławianie zazwyczaj atakowali czterema zawodnikami. Efekt był taki, że Sebastian Mila zazwyczaj za długo holował piłkę albo dryblował, bo nie miał komu zagrać. Czasami Śląsk próbował atakować skrzydłami, ale niewiele z tego wynikało. Również z tego względu, że nie bardzo było z kim rozegrać piłki. Gdy jakimś cudem dotarła ona Tomasza Szewczuka, ten zazwyczaj nie był w stanie jej opanować. W pierwszej połowie przydarzyło mu się to aż... cztery razy!

Nawet bramka dla gospodarzy padała w kuriozalnych okolicznościach. W 11 min. po dośrodkowaniu w pole karne gości piłkę z głowy Szewczuka ręką zgarnął Marcin Drzymont, a sędzia bez wahania podyktował rzut karny dla WKS-u.

Odpowiedź Bełchatowa była jednak bardzo szybka. Już 3 minuty później był remis. Akcja gości rozpoczęła się od straty Łukasza Madeja, później Grzegorz Fonfara świetne zagrał w pole karne, a będący między stoperami Śląska Marcin Żewłakow z bliska strzałem głową pokonał Mariana Kelemena. Po zdobyciu gola goście zdominowali zupełnie wydarzenia na boisku. Zwieńczeniem tej przewagi był gol Dawida Nowaka, który przepchnął w polu karnym Mariusza Pawelca i podwyższył wynik meczu.

Kibice protestowali i dopingowali

W przerwie trener Orest Lenczyk zaryzykował. Przede wszystkim zostawił na boisku Szewczuka, który spisywał się bardzo słabo. Dodatkowo wprowadził Cristiana Diaza i Piotra Ćwielonga, a na prawą obronę cofnął Marka Gancarczyka. Co znaczy trenerski nos, wszyscy przekonali się już w 51 min. Gancarczyk dośrodkował z prawej strony, a Szewczuk świetnie znalazł się w polu karnym i strzałem szczupakiem dał Śląskowi wyrównanie. Minutę później Diaz wykorzystał fatalne zagranie Mate Lacicia. Przejął podanie i samotnie popędził na bramkę Łukasza Sapeli pewnie go pokonując.

Śląsk objął prowadzenie, ale przede wszystkim pokazał, że potrafi grać piłką, a nie tylko z kontry. Z czasem oczywiście znów wrocławianie większą uwagę zaczęli poświęcać obronie, ale goście nie byli już tak groźnie jak w pierwszej połowie.

W doliczonym czasie gry Śląsk, po doskonałej kontrze, dobił rywala. W roli głównej wystąpili zmiennicy Ćwielong i Diaz. Ten pierwszy obsłużył Argentyńczyka świetnym podaniem, a ten strzałem po ziemi, między nogami Sapeli, ustalił wynik meczu na 4:2. Co ciekawe, Diaz chwilę później otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Powód? Ściągnięcie koszulki po zdobyciu gola. Pierwsze napomnienie napastnik Śląska dostał kilkadziesiąt sekund wcześniej za odkopnięcie piłki po gwizdku.

Trenerzy o meczu

Maciej Bartoszek (trener GKS-u Bełchatów)

- Po takim meczu nie chce się czegokolwiek komentować, zwłaszcza jeśli ktoś przeżył to w taki sposób, jak ja. Powinienem zebrać się i ugryźć w język. Tego meczu nie powinniśmy przegrać, a przegraliśmy. Lekcja z Cracovii nie została odrobiona, a wnioski nie zostały wyciągnięte. Pytacie Państwo: Co się stało? No właśnie, to ciekawe pytanie. Nikt w szatni na nie teraz nie odpowie. Nie takie były założenia, nie w taki sposób mieliśmy zacząć drugą połowę. Kuriozalne błędy spowodowały, że Śląsk wygrał. Później goniliśmy wynik, ale ciężko było się podnieść, byliśmy przetrąceni na własne życzenie. Przez dłuższy okres czasu trzeba się było w ogóle pozbierać. Powinniśmy grać tak jak w pierwszej połowie, ale po błędach wdarło się dużo nerwowości. Śląsk mądrze czekał na nas, kontrował i jeszcze podwyższył wynik. Myślę, że jest on zbyt wysoki.

Orest Lenczyk (trener Śląska Wrocław)

- To był trudny mecz. Obie drużyny mają aspiracje do wysokich pozycji, szczególnie od kilku tygodni. Przed spotkaniem wydawało się, że umiejętności piłkarskie są wyrównane, ale w pierwszej połowie okazało się, że są po stronie Bełchatowa. Mecz przerodził się w walkę, stąd kartki. Powiedziałem w przerwie zawodnikom, żeby potraktowali pierwszą połowę jako odbytą, zapomnieli o wyniku oraz spróbowali wygrać drugą połowę, co dałoby szansę nie przegrać meczu. Później padły bramki i trzeba było walczyć nie tylko o utrzymanie wyniku, ale o szanse w ataku, aby gra nie zamieniła się w oblężenie naszej bramki. Każde wysokie zagranie w kierunku naszej szesnastki, gdy graliśmy bez Fojuta i Kaźmierczaka, stwarzało nam trochę kłopotu. Dziękuję chłopakom za grę i walkę do końca. Nikt nie powie po tym meczu, że Śląsk miał dwunastego zawodnika w postaci kibiców. Ich po prostu nie było. Żal mi tych, którzy byli pod stadionem. Jestem przekonany, że to nie ich wina, że nie zostali wpuszczeni. A ci, którzy spowodowali, że mecz odbył się bez publiczności, niech zmienią dyscyplinę. Niech idą kibicować na zawody w snookera, tam mają szansę. Oby stołu nie podpalili.


as, fot. slaskwroclaw.pl



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 3 maja 2024
Imieniny
Jaropełka, Marii, Niny

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl