Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Przełamanie i co dalej?

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Kibice Śląska odetchnęli z ulgą. Po siedmiu meczach bez zwycięstwa, wrocławianie w końcu zdobyli trzy punkty. I to od razu w derbach Dolnego Śląska, pokonując Zagłębie Lubin 2:0.

Cztery remisy, trzy porażki – to wyniki piłkarzy Śląska do soboty. Taka zniżka formy spowodowała, że podopieczni Ryszarda Tarasiewicza niebezpiecznie zbliżyli się do strefy spadkowej. Stało się jasne, że optymistyczne zapowiedzi sprzed sezonu o walce o czołowe lokaty trzeba będzie odłożyć na kolejny sezon, a teraz najważniejsze jest zapewnienie drużynie bezpiecznego miejsca w środku tabeli.

Kaczmarek ratuje Śląsk

Meczem przełomowym miało być derbowe spotkanie z „Miedziowymi”. Liczyło się tylko zwycięstwo. Problem w tym, że ostatnio Śląsk w ofensywie prezentował się nader marnie (trzy bramki w siedmiu spotkaniach). Coach wrocławian przygotował więc ostrożną taktykę, wzmacniając środek pola nominalnym obrońcą Amirem Spahiciem. Od pierwszego gwizdka zagrał również defensywny pomocnik Antoni Łukasiewicz, który z Bośniakiem miał odpowiadać za zabezpieczenie tyłów. Za kreację odpowiadał natomiast w środku Sebastian Mila, który na bokach miał Łukasza Madeja i Janusza Gancarczyka, a na szpicy – już tradycyjnie – Tomasza Szewczuka.

Niestety, w pierwszej połowie wrocławianie mieli ogromne kłopoty z konstruowaniem akcji zaczepnych. Środek pola opanowali goście, a wyglądający na nieco zagubionych gracze WKS-u, popełniali również błędy w defensywie. Po dwóch takich akcjach praktycznie sam przed Wojciechem Kaczmarkiem stawał Dawid Plizga, ale dwukrotnie lepszy okazał się golkiper Śląska.

Wejście smo... Vuka

Wrocławianie wyrwali się z niemocy po półgodzinie, ale dopiero po godzinie wrocławscy fani mogli się cieszyć z gola swoich pupili. O ile bohaterem pierwszej części z pewnością był Kaczmarek, to w drugich czterdziestu pięciu minutach w roli głównej wystąpił Vuk Sotirović. Serb, dla którego - z powodu kontuzji - był to dopiero drugi mecz w sezonie, szalał na murawie, walcząc za dwóch. W 61 min. wykorzystał idealne podanie Mili i wyprowadził Śląsk na prowadzenie.

Połowa w wykonaniu Sotirovicia pokazała, jak bardzo WKS-owi potrzebny jest klasowy snajper. Serb w tym sezonie spędził na murawie nieco ponad siedemdziesiąt minut i zdobył dwa gole. Szkoda tylko, że tak bardzo podatny jest na kontuzje. Bo gdyby był zdrowy, być może dziś wrocławianie mieliby więcej punktów na koncie.

Był to przełomowy moment spotkania, bowiem po starcie gola, przyjezdni już się nie podnieśli. Próbowali atakować, ale bez przekonania, a gospodarze groźnie atakowali. Po jednym z takich wypadów, znów Mila wypuścił w bój Janusza Gancarczyka, który w swoim stylu przebiegł całą połowę i pokonał Aleksandra Ptaka.

Po zwycięstwie z Zagłębiem wszyscy we Wrocławiu – z piłkarzami i trenerem Tarasiewiczem na czele – odetchnęli z ulgą. Nie oznacza to jednak, że teraz liga dla wrocławian będzie lekka, łatwa i przyjemna. - Jeszcze nie pokazaliśmy swojej wartości. Powiedzmy sobie szczerze, celem dzisiaj było zwycięstwo. Nie ma co się czarować, nawet przy dobrej czy bardzo dobrej grze, remis już nie mówiąc o przegranej, byłby całkiem inaczej odbierany. Dlatego nie mówmy o tym, że nagle Śląsk przeskoczył pewien etap i pojedzie do Poznania i wygra 3 albo 4:0 – tonował nastroje spotkaniu trener WKS-u.

Będą wzmocnienia?

Co dalej? Czy wrocławianie będą w stanie powalczyć o coś więcej niż środek tabeli? Chyba jednak w tym sezonie będzie trudno. „Taraś” sam przyznaje, że ciężkie letnie przygotowania przed rozgrywkami, dadzą efekty raczej w przyszłości, na razie bowiem zawodnicy są nieco ociężali. Wielu nie możne odnaleźć formy z poprzedniego sezon.

Sporo będzie zależało również od wzmocnień w zimowym oknie transferowym. Bo to, że skład trzeba wzmocnić, nie ulega wątpliwości. Nie wiadomo tylko, ile trener Śląska będzie miał do dyspozycji środków na transfery, bo już poprzednie okno transferowe pokazało, że nowy właściciel Zygmunt Solorz na razie hojny nie jest. - Miałem rozmowę z dwoma, trzema osobami na temat okresu zimowego – mówi enigmatycznie Ryszard Tarasiewicz. Miejmy nadzieję, że będzie ono bardziej owocne niż letnie poszukiwanie wzmocnień.


Artur Szkudlarek



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 11 maja 2024
Imieniny
Igi, Mamerta, Miry

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl