Współpraca Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu z Górskim oraz Wodnym Ochotniczym Pogotowiem Ratunkowym i Ochotniczą Strażą Pożarną w zakresie opieki nad psami ratowniczymi oraz psami „na ratowniczej emeryturze” trwa od kilku lat. W tym tygodniu podpisano jej przedłużenie do 31. sierpnia 2024 roku.
- Jesteśmy z tej współpracy dumni. Psy ratownicze, z racji tego co robią dla ludzi, powinny być otoczone szczególną opieką, również weterynaryjną. Dlatego w ramach umowy specjalistyczne konsultacje, badania diagnostyczne, niezbędne analizy laboratoryjne i leczenie psów będą bezpłatne, ich właściciele zapłacą jedynie za wykorzystane materiały – mówi prof. Jarosław Popiel, kierownik Katedry Chorób Wewnętrznych z Kliniką Koni, Psów i Kotów UPWr.
- Psy pracujące najczęściej trafiają do nas z urazami, ale najwięcej uwagi potrzebują te, które przeszły już na „ratowniczą emeryturę”. One często mają problemy ze stawami, kardiologiczne oraz z zębami – dodaje dr Grzegorz Sapikowski z Zakładu Diagnostyki Klinicznej i Laboratoryjnej UPWr.
Magdalena Szewczyk-Dzido, ratownik w Grupie Poszukiwawczo-Ratowniczej Ochotniczej Straży Pożarnej w Wałbrzychu oraz właścicielka i przewodniczka czterech psów ratowniczych: Fridy, Sticha, Petardy i szkolonej do ratownictwa Bagheery podkreśla, że dla opiekunów psich ratowników współpraca z uczelnią jest bardzo ważna.
- Tu mamy kompleksowe, specjalistyczne badania z wykorzystaniem najnowocześniejszych urządzeń, wykwalifikowaną kadrę i co równie ważne: zawsze, o każdej porze, możemy liczyć na pomoc – mówi ratowniczka i dodaje, że psy pracujące w Wodnym Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym, Górskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym i Grupach Poszukiwawczych Ochotniczych Straży Pożarnych, to prywatne psy wolontariuszy, które na co dzień z nimi mieszkają i to oni ponoszą koszty ich utrzymania i leczenia.
- Dlatego tak ważne jest wsparcie takich instytucji jak Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu – zaznacza Magdalena Szewczyk-Dzido.
Pytana, jakie predyspozycje musi mieć pies, aby zostać ratownikiem opowiada, że to długi proces.
- Zaczynamy już na etapie wyboru rasy, bo musi to być pies sprawny i nastawiona na pracę z człowiekiem. Następnie wybieramy hodowlę, która daje nam gwarancję zdrowych, przebadanych rodziców. Ich socjalizacja prowadzona jest od szczeniaka. Już u 7-tygodniowego psa sprawdzamy predyspozycje do przyszłej pracy: chęć podążania za człowiekiem, zabawy, eksploracji środowiska, ciekawość i odwagę. Psy ratownicze nie mogą być strachliwe, bać się hałasu czy chodzenia po niestabilnych podłożach. Muszą być za to bardzo sprawne fizycznie, wytrwałe, zdeterminowane w dążeniu do celu – tylko wtedy będą szukały człowieka. W wieku około 12 miesięcy psy zdają testy mentalne. Następnie w wieku minimum 18 miesięcy egzaminy. Muszą mieć minimum dwa lata, aby móc zdać egzamin uprawniający do udziału w akcjach ratowniczych.
Psy OSP są wykorzystywane do szukania ludzi, podobnie jak psy GOPR-u, które dodatkowo mogą mieć specjalność terenową i lawinową. Podczas akcji ratowniczych szukają zarówno osób żywych, jak i zwłok. Odnalezienie zaginionej osoby sygnalizują przez oszczekanie miejsca, w którym ją znalazły lub powrót do przewodnika z odpowiednim sygnałem – zazwyczaj jest to mała smycz podwieszona pod szyją, którą pies bierze w pysk, oznajmiając swój sukces.
W grupie karkonoskiej GOPR-u nas po raz pierwszy psów w górach użyto już w 1968 roku w Białym Jarze. Dwa psy z czeskiego pogotowia odnalazły wtedy 9 z 19 ofiar tej największej jak do tej pory katastrofy w polskich górach.
W WOPR-ze psy pracują przy wsparciu ratownika wodnego, potrafią holować z wody tonących ludzi lub sprzęt pływający, zanieść do osoby tonącej koło ratunkowe, bojkę, do łodzi wiosło czy linę.
– Dobrze wyszkolony pies do ratownictwa to przede wszystkim pies pracujący samodzielnie w każdych warunkach – mówią zgodnie opiekunowie czworonożnych bohaterów.