W bieżącym roku, w marcowo-kwietniowym numerze wydawanego tam lokalnego periodyku znalazł się felieton zatytułowany „Zapomniany bohater Antoni Stachura” pióra doktora Mateusza Kality. Jaki związek ma osoba jego bohatera z odległym przecież o blisko pięćset kilometrów od Żabna Bolesławcem?
Autor felietonu dzięki żmudnym poszukiwaniom informacji poznał historię życia człowieka, o którym po kilku dekadach egzystencji w prawdziwie wolnej Polsce bali się nadal otwarcie rozmawiać członkowie jego rodziny. Bliski krewny – katolicki ksiądz - dopiero po dwóch spotkaniach stał się bardziej ufny i chętny do ujawnienia posiadanej wiedzy o Antonim Stachurze. Ten bowiem po wojnie długo zmieniał kryjówki „a my w rodzinie baliśmy się o nim mówić, jakiś lęk nawet po zmianach politycznych w kraju pozostał …”
Antoni Stachura urodził się w Żabnie 9 czerwca 1908 roku. Od najmłodszych lat interesowało go wojsko i historia Polski, a patriotyczna atmosfera domu rodzinnego w naturalny sposób przyczyniła się do podjęcia decyzji, że zostanie żołnierzem zawodowym, oficerem.
Miał dwóch braci – Józefa i Bolesława oraz siostrę Marię. Józefa podczas wojny obronnej w 1939 roku ciężko zranił wraży bagnet, ale przeżył. Bolesława zesłano do niemieckiego obozu pracy. Tam w jednostce karnej skierowano go do kamieniołomu, gdzie ponad siły harował razem z Karolem Wojtyłą.
Antoni został oficerem Korpusu Ochrony Pogranicza, Batalionu „Hoszcza”, ale pierwszego i drugiego dnia września walczył już na froncie w składzie 16 Pułku Piechoty z Tarnowa. Trafił tam w przededniu wybuchu wojny. Wzięty do niewoli, zapewne z powodu odkrycia przez okupanta jego wcześniejszej służby w Korpusie Ochrony Pogranicza, po zaprzestaniu walk został przekazany przez Niemców ich sowieckim sojusznikom.
Ostatecznie znalazł się z innymi oficerami w bydlęcym wagonie, wiozącym polskich patriotów na egzekucję do Kozielska. Przy pomocy dwóch kolegów zdołał jednak wyrwać deskę z podłogi i ryzykując niemal pewną śmierć pod kołami uciekł z transportu. Po niebezpiecznym, żmudnym powrocie do Żabna musiał się tam ukrywać.
Z czasem utworzył konspiracyjny oddział, wchodzący w struktury Związku Walki Zbrojnej - a ostatecznie Armii Krajowej. Przyjął pseudonim „Karia”. Bojową działalność oddziału porucznika „Karii” stanowiły brawurowe starcia jego oddziału z niemieckim okupantem w samym Żabnie i w okolicy miasta.
Podczas jednej z akcji Antoniemu Stachurze, przebranemu w mundur niemiecki, udało się wejść do zakładu celulozy w Niedomicach, gdzie na podstawie wyroku konspiracyjnego sądu trzeba było zlikwidować groźnego konfidenta.
Koniec wojny nie oznaczał dla porucznika złożenia broni – pozostał w konspiracji. Intensywne poszukiwania jego osoby, prowadzone przez komunistyczną bezpiekę, zataczały coraz szersze kręgi. Aresztowany brat Bolesław podczas przesłuchań był nieludzko katowany. Mimo bestialstwa oprawców nie zdradził niczego – zresztą najprawdopodobniej niewiele wiedział.
Ścigany jak zwierzę przez ubecję Antoni Stachura wyjechał na Dolny Śląsk i trafił do Bolesławca pod przybranym nazwiskiem Zbigniew Wodziński. Zamieszkał przy ulicy Emilii Plater. Jako człowiek wykształcony, znający języki obce, został zatrudniony w Bolesławieckich Zakładach Materiałów Ogniotrwałych. Spotkał tam innego, przedwrześniowego polskiego oficera, także żołnierza Armii Krajowej, majora awansowanego w trakcie służby w AK do stopnia podpułkownika, Władysława Mroza.
W końcu prawda o „obywatelu Zbigniewie Wodzińskim” została ujawniona – ale było już po różnych amnestiach, choć nadal trwały szykany i zastraszanie byłych akowców. Obydwóch oficerów wielokrotnie „profilaktycznie” zatrzymywano na kilka dni przed państwowymi świętami Ludowej Polski. Według późniejszych ustaleń w areszcie podawano im w posiłkach jakieś specyfiki, szybko rujnujące zdrowie.
Antoni Stachura – porucznik „Karia” schorowany przedwcześnie zmarł w Bolesławcu i tu został pochowany. Na jego mogile bolesławiecki hufiec Związku Harcerstwa Polskiego umieścił żeliwną Kotwicę, Symbol Polski Walczącej. Także inne mogiły zmarłych w Bolesławcu i tu pochowanych żołnierzy Armii Krajowej harcerze oznaczyli podobnymi symbolami…




