Licznie zgromadzona publiczność w hali Orbita była świadkiem wielu efektownych akcji naszego tenisisty. Skuteczne serwisy i wypady do siatki dały mu przewagę 5:2 w pierwszym secie. Niestety, Polak na chwilę stracił koncentrację i o zwycięstwie w pierwszej partii zdecydował tie-break. W nim Łukasz cały czas gonił wynik, ale ostatecznie dzięki kilku ryzykownym, a zarazem skutecznym uderzeniom, wyszedł z niego zwycięsko (7-5). W drugim secie nasz doświadczony tenisista (startuje we Wrocławiu już po raz jedenasty) szybko przełamał swojego rywala i do końca kontrolował przebieg spotkania. Po ostatniej piłce Łukasz odtańczył przed wrocławską publicznością swojego charakterystycznego kankana. - Bardzo dziękuję kibicom za to, że przyszli dopingować tenisowego weterana - żartował po meczu Łukasz. - Nie byłem przed meczem ograny, ale czuję się dobrze i wierzę w kolejne zwycięstwa. Zapraszam na wtorek wieczorem! - zachęcał Łukasz.
W meczu o ćwierćfinał Kubot zmierzy się z reprezentantem Rosji Konstantinem Krawczukiem (135. ATP). Ten mecz zaplanowany jest na środowy wieczór (około godz. 19:30), tuż po spotkaniu Huberta Hurkacza (618. ATP) ze Słowakiem Lukasem Lacko (108. ATP), który rozpocznie się nie wcześniej niż o godz. 18.
Wstęp do hali Orbita jest wolny!
Rywale młodych Polaków za mocni
Kamil Majchrzak (298. ATP) i Paweł Ciaś (582. ATP) jako pierwsi z naszych reprezentantów zaprezentowali się we wtorek wrocławskiej publiczności. Niestety ich rywale okazali się zbyt wymagający i żadnemu z nich nie udało się awansować do 2. rundy Wrocław Open.
Paweł mierzył się z reprezentantem Kazachstanu Ołeksandrem Nedowiesowem (175. ATP), który w 2013 roku wygrał challengera w Szczecinie. Niestety, niedoświadczony na tym poziomie rozgrywek polski tenisista, uległ Kazachowi 1:6, 3:6.
Znacznie lepiej spisał się drugi z naszych graczy, czyli Kamil Majchrzak, który walczył jak równy z równym z tenisistą czołowej setki rankingu ATP – turniejową jedynką Jewgienijem Donskojem (83. ATP). Miłośnicy tenisa, którzy pojawili się w hali Orbita byli świadkami wielu ciekawych wymian, a o zwycięstwie bardziej utytułowanego rywala 6:4, 6:4 zdecydowały pojedyncze piłki.
– Przeciwnik wykazał się ogromnym doświadczeniem w najważniejszych momentach – mówił Kamil tuż po meczu. – Uważam, że zagrałem lepiej niż rok temu, ale nie mogę być zadowolony z wyniku.
Przypomnijmy, że Polak, uległ przed rokiem w takim samym stosunku Ricardasowi Berankisowi, który wówczas również był rozstawiony z nr 1.