Dwie osoby przedstawiły nam ciekawe informacje, które potwierdzają istnienie "podziemnego miasta". Przypomnijmy. Napisaliśmy, że pod wrocławskim dworcem są podziemia. Część z nich jest obecnie udostępniona (pasaż handlowy od strony ulicy Piłsudskiego), a część (znajdująca się jeszcze niżej pod ziemią) najprawdopodobniej zalana wodą.
Tunel aż na Solny
Zadzwoniła do nas Czytelniczka. Twierdziła, że zaraz po wojnie zatrudniona była w szpitalu, tuż obok dworca. Wtedy jeszcze w placówce pracował personel medyczny. Kobieta (prosi o anonimowość) powiedziała nam, że zaprzyjaźniła się z jedną z niemieckich pielęgniarek, ślązaczką z pochodzenia. - Kiedyś szłyśmy razem do pracy. Przechodziliśmy przez plac przed dworcem. Moją uwagę zwróciły deski, które były ułożone na ziemi tak, jakby coś zakrywały - przypomina sobie Czyteliczka. - Niemka powiedziała mi wtedy, że tam było wejście do szpitala (prawdopodobnie chodzi o miejsce, gdzie teraz jest wejście do pasażu - przyp. red.).
Szpital, zdaniem niemieckiej pielęgniarki, miał być ,,świetnie wyposażony". Kobieta dziwiła się, że ,,Polacy nie korzystają z aparatury, która jest tam zainstalowana". To nie wszystko. Niemka zapewniała, że szpital ma kilka poziomów i że jest bardzo duży. Co więcej, twierdziła, że istnieje tunel, który prowadzi ze szpitala do schrony na... placu Solnym!
- Dziwiłam się temu bardzo, ponieważ to przecież spora odległość - mówi nam Czytelniczka. - Przecież na tej "trasie" jest mnóstwo kamienic. Tunel musiał więc być bardzo głęboko pod ziemią, tak, aby swobodnie przechodzić pod piwnicami kamienic – dodaje kobieta. - I Niemka zapewniła mnie, że właśnie tak jest. Tunel, który jest bardzo głęboko pod ziemią.
Niemka mówiła także, że ze szpitala pod dworcem można dotrzeć tunelem na Krzyki. - Nie pamiętam już jednak po tylu latach, do jakiego dokładnie miejsca miało prowadzić to drugie przejście. Coś mi świta, że wyjście miało być koło kościoła. Trudno mi jednak teraz powiedzieć, o którą świątynię chodziło.
Polska pielęgniarka zapewnia, że Niemka nie miała skłonności do fantazjowania. - To była poważna kobieta, sporo starsza ode mnie. Poza tym, dlaczego miałaby kłamać? - dodaje Czytelniczka.
Kolejny trop - dworzec PKS
Mailowo skontaktował się z nami pan Wojciech (nazwisko do wiadomości redakcji). - Mój teść, podczas wojny, przymusowo pracował w obecnym Borku Strzelińskim. Któregoś dnia, wraz z chłopem u którego był ,,zatrudniony", przyjechał do Wrocławia, do kuźni lub kowala po odkuwki podków. Zakład ten miał być właśnie w okolicy starego dworca PKS, przy ulicy Piłsudkiego (tuż obok dworca kolejowego - przyp. red.) - pisze pan Wojciech. - To było w 1944 roku. Teść widział grupę kilkudziesięciu więźniów w pasiakach, których pilnowali esesmani z psami. W pewnym momencie wszyscy weszli do "jakiejś dziury" i zniknęli. Być może weszli do tajemniczych dworcowych podziemi... Interesujące jest również to, że przecież od dłuższego czasu teren po dworcu starym PKS jest ogrodzony. A przecież zaczęto tam budowę jakiejś dużej inwestycji. Zaprzestano prac właściwie z dnia na dzień. Być może robotnicy trafili na coś podejrzanego i dlatego na tym terenie nic się nie dzieje? - pyta pan Wojciech.
Niebawem postaramy dowiedzieć się, co znajduje się na terenie budowy i dlaczego prace zostały wstrzymane.