– Nie będziemy nic zmieniać, skoro dawno temu zapomniało o nas miasto – mówią. - Postulaty w sprawie zmiany nazwy ogródków na Brochowie już dawno zostały złożone. Pozostało to jednak bez echa i działkowcy ze zmianami jakoś się nie spieszą – tłumaczy Janusz Moszkowski, prezes Polskiego Związku Działkowców (POD) we Wrocławiu.
W latach 1950 – 80 „magiczna” data ogłoszenia manifestu PKWN była powodem do dumy. Zapytaliśmy działkowców z ul. Chińskiej czy teraz nie wstydzą się peerelowskiej nazwy.
- Wielu z nas nie zwraca na to uwagi, ale martwi się jak przeżyć do kolejnej renty czy emerytury. Co do nazwy, nie jesteśmy w Polsce jedyni. W Częstochowie istnieją ogródki im. 1 Maja – mówi Tadeusz Woliński, jeden z działkowców.
Zdaniem prezesa Moszkowskiego zmiany wiążą się z dodatkowymi kosztami i tego najbardziej obawiają się działkowcy.
- Również z powodów ekonomicznych burmistrz Sycowa nie chce zmienić nazw ulic Hanki Sawickiej, Waryńskiego, czy Świerczewskiego – dodaje prezes.
KPN nie dało rady
Od wojny przy pl. Indyjskim stoi pomnik żołnierzy radzieckich. Przez 50 lat gwiazda na cokole nikomu nie przeszkadzała. Kilka lat temu przypomnieli sobie o niej działacze Konfederacji Polski Niepodległej (KPN), którzy postulowali o przeniesienie pomnika.
- Nie pomogły tłumaczenia, że pomnik jest symbolem historii i niech pozostanie tam, gdzie jest. Nikomu z mieszkańców on nie przeszkadza – mówi pani Wanda, społeczniczka, która mieszka tu od wojny.
KPN okazała się jednak nieskuteczna. Ostatecznie postanowiono jednak zamalować gwiazdę.
- Zieleń miejska odnowiła pomnik i przy okazji zamalowała gwiazdę. Słaba to jednak farba była, bo gwiazdę po roku znów dobrze widać – śmieje się kobieta.
Wrocławska eurodeputowana Lidia Geringer de Oedenberg uważa, że zmian nie należy przeprowadzać na siłę, a mieszkańcy sami powinni zdecydować, co jest dla nich dobre.
- W tej kwestii właściciele działek powinni zdecydować, czy zmienić nazwę ogródków. Podobnie jest z pomnikiem. Najważniejsze, aby mieszkańcy dobrze się czuli w swoim środowisku – tłumaczy eurodeputowana.
Kolejarskie getto
Wiele ludzi, z którymi rozmawiam nie chce mówić i wręcz zakazuje pisać o ogródkach i pomniku. Uważają, że to temat zastępczy wobec biedy na Brochowie.
- Pierwszy zawiadomiłem telewizję, kiedy w kamienicy przy Chińskiej zawalił się balkon. Większość ubikacji w naszych kamienicach znajduje się na klatce schodowej. Ciekną dachy, schody próchnieją – wylicza Bogdan Chilmon, jeden z mieszkańców, który od kilkudziesięciu lat upomina się o remont klatki schodowej.
Ludzie chwalą i wspominają powojenne czasy Brochowa, kiedy osiedlały się tutaj rodziny kolejarskie. Twierdzą, że władze miasta dawno temu o nich zapomniały.
- Dziś robotniczy Brochów przypomina najgorsze getto. Proszę spojrzeć na te odrapane budynki i brud – żalą się mieszkańcy.
Na temat socrealistycznych pozostałości nie wypowiada się też jasno tutejsza rada osiedla.
Jej przewodniczący odesłał nas do pewnej działaczki, twierdząc, że jest ona ekspertem w tej dziedzinie. Tymczasem kobieta w ogóle nie chciała z nami rozmawiać.
Instytut Pamięci Narodowej nie ma żadnej mocy prawnej, aby zmieniać nazwy ulic, instytucji lub burzyć sowieckie pomniki.
- Możemy tylko zaapelować do samorządów w tej sprawie. Większość gmin w Polsce tłumaczy jednak, że nie ma na to pieniędzy i niechętnie rozmawia o zmianach – informuje Andrzej Arseniuk, rzecznik prasowy IPN w Warszawie.