Obecnie 17 oddziałów Lotniczego Pogotowia Ratunkowego (LPR) dysponuje wysłużonymi Mi-2, których eksploatacja za dwa lata stanie się niemożliwa ze względu na przepisy unijne. Niedawno koncern Eurocopter wygrał przetarg i 23 nowe śmigłowce trafią do LPR.
- Wysłużony Mi-2 nie był złą maszyną, ale jego parametry są dziś przestarzałe. Zdarzało się, że z powodu awarii musieliśmy lądować na polu, ale na szczęście był to lot bez chorego – opowiada Janusz Cygański, pilot śmigłowca.
EC 135 może latać w każdych warunkach atmosferycznych i dopuszczony jest do lotów IFR (instrument flight rules) - lot bez widoczności, tylko na przyrządach.
Uwaga na kominy
- Musimy lecieć, kiedy dyspozytor zgłasza nam brak karetki w danym rejonie. Niestety po zmroku jest to niemożliwe i poszkodowani muszą czekać na karetkę lub pomoc strażaków – opowiada Krzysztof Jankiewicz, lekarz LPR
Loty w nocy będą możliwe EC 135, którego sprzęt nawigacyjny pokaże każdy nieoświetlony komin.
- Śmigłowiec leci w dół, kiedy zaczepi o linię wysokiego napięcia. Wtedy szanse załogi na uratowanie się są niewielkie. W okolicy jest wiele takich punktów, np. nieoświetlony komin w Kątach Wrocławskich lub Rolantowicach – dodaje pilot.
Na Zachodzie nowy helikopter wykorzystuje najczęściej policja, służby ratunkowe i prywatni użytkownicy. Lata również dużo szybciej niż Mi-2.
Lądowanie na Ślęży
Wrocław posiada obecnie trzy lądowiska wybudowane przy szpitalach. Najmniej komfortowe powstało na tyłach szpitala wojskowego przy ulicy Weigla, gdzie chorego trzeba przewozić z helikoptera karetką na oddział ratunkowy.
- Krótsze droga jest w szpitalu im. Marciniaka przy ul. Traugutta. Tu oddział znajduje się 300 metrów od lądowiska. Jednak najnowocześniejsze lądowisko powstanie w nowym szpitalu przy ulicy Borowskiej i będzie znajdować się najbliżej oddziału medycyny ratunkowej – tłumaczy prof. Juliusz Jakubaszko, kierownik Zakładu Medycyny Ratunkowej Akademii Medycznej we Wrocławiu.
Ale nie wszystkie szpitale i ośrodki zdrowia na Dolnym Śląsku mają lądowiska i pilot musi sobie radzić w różnych warunkach.
- Wielokrotnie byliśmy wzywani do zawałów lub zasłabnięć na szczycie Ślęży. Przy kościółku znajduje się polana, na której lądujemy. Trzeba było wyciąć tam kilka drzew i mieć na to zgodę wojewódzkiego konserwatora przyrody – mówi Krzysztof Jankiewicz, lekarz LPR.
Zobacz lądowanie na Ślęży
Zdaniem załogi najmniej wezwań do wypadków jest w okolicach Długołęki. Najwięcej na krajowej ósemce w okolicach Jordanowa Śląskiego, aż do Kłodzka. Do dużej ilości zderzeń dochodzi również na drodze nr 35 w okolicach Mirosławic, Tworzyjanowa i Wojnarowic.