Sobótka, niedziela, godzina 13. Prędkość wiatru dochodzi miejscami nawet do 120 km na godzinę.
- Siedziałam w pokoju, gdy nagle usłyszałam potężny huk i zrobiło się ciemno przez kurz, który pojawił się za oknem – relacjonuje Marianna Radzikowska, właścicielka domu przy ul. Świdnickiej.
W pierwszej chwili domownicy nie wiedzieli, co się stało. Przeczuwając coś niedobrego próbowali wyjść z mieszkania.
- Ale gruz przysypał drzwi i nie mogliśmy ich otworzyć wyjść. Po chwili jednak udało się wydostać na zewnątrz – opowiada Andrzej Radzikowski, mąż właścicielki.
Dzieci uratował deszcz
Ściana runęła na podwórze w miejscu, gdzie przeważnie bawią się dzieci. Na szczęście deszczowa pogoda sprawiła, że maluchy godzinę wcześniej poszły do domu.
- Spadający mur zniszczył przydomowy ogródek i zakurzył zaparkowane kilka metrów dalej auto – opowiada Bronisław Nowicki, sąsiad.
Zaraz po katastrofie wezwano straż pożarną i policję. Miejsce obejrzał burmistrz i inspektor zarządzania kryzysowego w gminie. Strażacy zabezpieczyli folią miejsce po oderwanej ścianie.
- Nie możemy sprzątnąć gruzu do czasu oszacowania strat przez PZU. Kamienica była ubezpieczona – dodaje właściciel.
Budynek jest własnością wspólnoty mieszkaniowej, która będzie musiała zadbać o jego remont.
- Strażacy obejrzeli dom i stwierdzili, że życie mieszkańców nie jest zagrożone. Niedługo chcemy rozpocząć remont – zapowiada pani Marianna.
Drzewa tarasowały drogi
Przez huragan Emma w gminie Sobótka Ochotnicza Straż Pożarna miała pełne ręce roboty.
- W Sulistrowicach na ogrodzenie posesji runęła sosna powodując niewielkie straty. Strażacy musieli zabezpieczyć teren – wylicza Kazimierz Mydlarz, inspektor do spraw przeciwpożarowych i zarządzania kryzysowego w Urzędzie Miasta i Gminy Sobótka.
Strażacy jeszcze trzy razy wyjeżdżali do połamanych drzew na przełęczy Tąpadła, które tarasowały drogi. Łącznie dolnośląscy strażacy wyjeżdżali ponad 450 razy do usuwania skutków wichur. Ponad połowa interwencji dotyczyła powalonych drzew.