Niestety od przeszło dwóch lat jego analizy coraz bardziej odstają od rzeczywistości. Czy gwiazda Szymańskiego gaśnie, bo za bardzo opiera się na swojej wyobraźni niż na twardych faktach?
Po jednym z codziennych redakcyjnych kolegiów zirytowany Szymański rzuca do swoich kolegów: - nasi szefowie niczego nie rozumieją, nie wiedzą, że to ja zawsze mam rację?
Redakcyjni koledzy twierdzą, że w ostatnich czasach to naturalna reakcja Wojciecha Szymańskiego. Tajemnicą poliszynela krążącą po korytarzach siedziby lokalnego dodatku do Gazety Wyborczej mieszczącego się przy placu Solnym jest to, że Szymański czuje się niedoceniony, pomijany przy nagrodach i co najgorsze, niezauważany przez warszawską centralę Wyborczej.
Popularny i mocny
Jeszcze kilka lat temu taka sytuacja była nie do pomyślenia. Szymański uważany był za gwiazdę lokalnych mediów. Jako zawodowy awans traktowano jego przejście do Gazety Wyborczej, to jemu powierzano relacjonowanie najważniejszych wydarzeń politycznych na Dolnym Śląsku, to o kontakt z nim zabiegali wszyscy politycy z Grzegorzem Schetyną na czele.
Wrocławski prymus
To był dla niego czas sukcesów. Okres w którym jego teksty pojawiały się często w głównym grzbiecie Gazety Wyborczej. Szymański zaczął wierzyć, że jego pozycja jest nie do podważenia. Tego przekonania nie zmieniła nawet pogarszające się czytelnictwo gazety. Szymański wciąż uważał, że jest nietykalny. Z czasem zaczął przekraczać cienką, czerwoną linię dziennikarskiej arogancji, przestał się uczyć otaczającego go świata, pogłębione analizy lokalnej polityki zaczął zastępować analizą swoich własnych wyobrażeń o tych zagadnieniach. Tak było łatwiej, można to było robić zza biurka lub w jednej z ponad dwustu knajp, które jak grzyby po deszczu wyrastały wokół siedziby Wyborczej.
Atak kozła ofiarnego
Tymczasem wyniki sprzedaży i czytelnictwo Gazety Wyborczej ze złej przeszło w tragiczną. Nie pomagały wysiłki poprzedniego redaktora naczelnego Jerzego Sawki by lokalny dodatek zbliżyć w formie i treści do tabloidu. Duże zdjęcia, masa wyssanych z palca informacji, oszczerstwa rzucane pod adresem władz Wrocławia. Te dziwne pomysły nie wypaliły. Sprzedaż gazety w stolicy Dolnego Śląska leciała na łeb, na szyję. Jeden ze zwolnionych w tym czasie dziennikarzy uważa, że – Szymański w ramach tabloidowej formy czuje się jak ryba w wodzie, tam gdzie wystarczy temat wymyślić, gdzie można wykreować rzeczywistość nie mającą nic wspólnego z otaczającym nas światem, wszędzie tam Szymański rzuca się z przyjemnością. Taka praca nie łączy się dla niego z wysiłkiem, bo wyobraźnię ma wielką.
Z prymusa się śmieją
Doszło do tego, że lokalni politycy czytając jego teksty zakładają się, czy jak zwykle pomyli się w swojej analizie. Przypomnijmy, że Szymański wieszczył już wielokrotnie upadek prezydenta Dutkiewicza, wróżył kandydatowi Platformy Sławomirowi Piechocie w ostatnich wyborach prezydenckich co najmniej drugą turę, jeśli nie zwycięstwo, a ten ostatecznie osiągnął zaledwie 10 procentowy wynik i przepadł praktycznie w przedbiegach. Wyśmiewał start ugrupowania Dutkiewicza do dolnośląskiego sejmiku, gdy tymczasem jego ludzie stali się tam drugą siłą. Takich błędów można wymieniać dziesiątki. Ostatnio znowu wróży koniec kariery Rafała Dutkiewicza, prezydenta wciąż cieszącego się poparciem około 70 procent wrocławian. Skąd ta arogancja?
Co dalej?
Jeden ze znajomych Wojciecha Szymańskiego zdradza nam, że ten od dawna marzy, by zamiast spotykać się z politykami jako dziennikarz, samemu stać się politykiem i przestać kreować rzeczywistość na papierze, a zacząć w realnym świecie. Szymański godziłby się nawet zostać na początek rzecznikiem prasowym jakiejś instytucji podległej Platformie Obywatelskiej, choć osobiście pogardza tym zawodem.
Niestety politycy Platformy zdają się nie zauważać tych aspiracji, ale może wkrótce przejrzą na oczy? Wojciech Szymański od lat swoimi tekstami zabiega o ich względy, więc może marzenie wreszcie się spełni, bo taki Szymański – zmęczony, wypalony, sfrustrowany – nie jest potrzebny. Może więc jednak polityka?
*Tekst ten powstał jako satyryczna forma polemiki z artykułem autorstwa Wojciecha Szymańskiego zamieszczonym w sobotnim (17 listopada 2012 r.) wydaniu Gazety Wyborczej, a zatytułowanym „Superprezydent Dutkiewicz traci siły. Co dalej z Wrocławiem?”. Tak naprawdę jest to parodia tego artykułu pokazująca, jak można w prosty sposób stworzyć tekst będący zlepkiem tez nie do udowodnienia, ale zarazem nie do obalenia, mieszający fakty z wymysłami autora. Równocześnie przepraszam wszystkie osoby wymienione przeze mnie w tym „artykule” jeśli poczuły się urażone.
Paweł Czuma
rzecznik prasowy prezydenta Wrocławia
P.S. Ten tekst powstał w ciągu 25 minut. Łatwo być „publicystą”.