Przypomnijmy. Do tragedii doszło 23 grudnia, o 3 w nocy. Młodzież wracała oplem vectra do domu z imprezy we Wrocławiu. Na ulicy Legnickiej samochód wypadł z jezdni i z wielką siłą uderzył w filar wiaduktu, który znajduje się tuż obok centrum handlowego TGG. Na miejscu zginęli dwaj chłopcy: Marek i Adam. Obydwaj ze Środy Śląskiej. Siła uderzenia była tak duża, że strażacy którzy przyjechali na ratunek, musieli rozcinać samochód specjalistycznym sprzętem. Dopiero wtedy udało się wydobyć z roztrzaskanego pojazdu zwłoki i rannych. Jeden z internautów, podpisujący się nickiem „świadek” (z treści wynika, że prawdopodobnie jest strażakiem) napisał na naszej stronie internetowej „Chwilę po wypadku kierowca miał jeszcze puls. Osoby z boku kierowcy nie było widać. Tylko ten słup. Dwie dziewczyny, które siedziały z tyłu odzyskały na chwilę przytomność. Krzyczały że chcą żyć. Były przygniecione fotelami, nie mogły się ruszać. Jedną dziewczynę karetka zawiozła do szpitala na ul. Kamieńskiego. Cały czas byliśmy przekonani, że tam (w samochodzie - przyp. red.) są cztery osoby (nawet wezwaliśmy tyle karetek). Dopiero sanitariusze powiedzieli, że pięć. Ten słup po prostu zmiażdżył ich. Szybka reakcja ludzi nie doprowadziła do większej tragedii. Benzyna wyciekła i samochód mógł się zapalić, szybko odłączyliśmy akumulator, bo inaczej wszyscy by zginęli".
Fot. WFP
„Niedostosowanie prędkości do panującyh warunków” - to zdaniem policji było bezpośrednią przyczyną tragedii. Jednak teraz śledztwo prowadzi wrocławska prokuratura. Niewiadomo, kiedy postępowanie się zakończy. O wynikach śledztwa będziemy informowali na bieżąco.
Marek i Adam zostali już pochowani. Adam został pochowany na cmentarzu komunalnym w Środzie Śląskiej. Marek został pochowany koło swojego ojca w Ujeździe Górnym.
