Wśród siedmiu osób z klubu morsów Dębowa z Kędzierzyna-Koźla są dwie kobiety. Jaki jest cel płynięcia rzeką, która ma temperaturę 4 stopni.
- Celem spływu jest m.in. pokazanie walorów krajoznawczych Odry i przywrócenie na niej żeglugi. To również 10 rocznica powstania naszego klubu. Liczymy, że morsów przywita sam minister Sikorski – podkreśla Michał Kozioł, oficer prasowy imprezy.
Każdy z uczestników spływu ubrany jest w specjalną piankę tzw. skafander z neoprenu, który chroni przed szybkim wychłodzeniem organizmu. Posiadania pianki izolacyjnej jest koniecznością, ponieważ człowiek zanurzony w wodzie o temperaturze 4 stopni umiera po 15-30 minutach. Pianki nie izoluje całkowicie pływającego od wody. Między jej warstwami, a ciałem pojawia się woda podgrzewana temperaturą własnego ciała.
- Niestety powoduje to spore wychłodzenie organizmu. Jednak płyniemy systemem sztafetowym i przebywamy po godzinie w wodzie. Łączny pokonujemy dystans ok. 10 km – mówi Janusz Tyka, mors z Kędzierzyna-Koźla.
Kontakt z wodą szczególnie przy dużej różnicy temperatur nie należy do przyjemnych. Człowiek zaczyna szybciej oddychać, kurczą się tkanki, spada ciśnienie. Ale już po kilkunastu sekundach organizm przyzwyczaja i szok ustępuje. Wychłodzenie powoduje olbrzymi ubytek kalorii.
- Niestety zdarza się, że siły potrafią opuścić człowieka, dlatego płynie z nami lekarz. Na statku mamy bardzo dobrą firmę kateringową i kalorie uzupełniamy – dodaje pan Janusz.
Według morsów Odra przestała być już brudną rzeką. Na brzegach widać kaczki, łabędzie i konstrukcje, które zostają po bobrach. Widoczność pod wodą wynosi ponad metr.
Co zawodowo robią członkowie klubu morsów z Kędzierzyna? Jedna z pań jest dyrektorem Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, druga prezesem firmy budowlanej. Są również strażnicy graniczni, kierowca Miejskiego Zakładu Komunikacji i osoby prowadzące działalność gospodarczą. Wiek ludzi waha się od 20 do 60 lat.
Uczestnikom imprezy pomaga Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej, który użycza łodzi i statków – hoteli.