Na czele zespołu stanął prezes MPK Władysław Smyk, który dziś przedstawił ustalenia komisji. - Z ustaleń zespołu wynika, że w momencie zderzenia i przed nim, tramwaj był zasilany z sieci trakcyjnej, miał sprawne wszystkie układy elektryczne, również układy hamulcowe nie wykazywały żadnych uchyleń od normy. Tramwaj miał ważne badania techniczne do 26 grudnia tego roku – powiedział szef MPK.
Motorniczy, który prowadził feralny tramwaj plus to doświadczony pracownik, bez żadnych dyscyplinarnych zdarzeń. W ostatnich pięciu latach uczestniczył w dwóch wypadkach, ale za żadne nie ponosił winy. - Monitoring zarejestrował, że na przystankach poprzedzających miejsce zdarzenia, manewry zatrzymywania i ruszania były wykonywane przez prowadzącego w sposób wzorcowy – dodał Władysław Smyk.
Jaka więc była przyczyna wypadku? - Tramwaj dojeżdżając do przystanku, na którym znajdowały się tramwaje nr 10 i 20, jechał z prędkości 45 km/h i z ta prędkością uderzył w tramwaj stojący przed nim. Z danych rejestratora wynika, że proces hamowania motorniczy rozpoczął ok. 1,5 sekundy przed uderzeniem, czyli w odległości zaledwie 4 metrów. Nasza konkluzja jest taka, że do wypadku mogło dojść na skutek czynnika ludzkiego, bądź zdarzenia, które ogólnie nazwiemy zdarzeniem medycznym, ale to będzie przedmiotem badań służb śledczych – zakończył prezes MPK.
Choć zespół kryzysowy zakończył swoje ustalenia, to jednak nie skończył swojej pracy. Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz zapowiedział szersze przyjrzenie się funkcjonowaniu komunikacji zbiorowej w mieście. Jego prace będzie wspierał niezależny ekspert.