Powodzie w dawnym Wrocławiu nie dziwiły mieszkańców. Były po prostu częścią codziennego życia. Od 1100 do połowy XIX wieku naliczono ich aż 90-oczywiście nie każda z nich przypominała biblijny potop, jednak fakt, że zostały one wymienione przez niemieckich kronikarzy świadczy, iż nie można ich zakwalifikować jako zwykłych podtopień.
Należałoby wspomnieć o powodzi na przełomie czerwca i lipca 1270 roku, która spowodowała, że Odra zmieniła swoje koryto. Zalanie samego miasta nastąpiło w latach: 1372, 1445, 1501, 1522, 1543, 1736, 1854. W rejonie Wrocławia Odra uprzykrzała się mieszkańcom okolicznych terenów jeszcze w latach: 1350, 1367, 1372, 1444, 1454, 1470, 1495, 1496, 1501, 1515, 1522, 1543, 1736, 1785, 1813, 1854, 1902.
Na „naszej” rzece największym zagrożeniem są powodzie opadowe, powodowane przez ulewy, które na lipiec i sierpień. Nie inaczej było na początku XX wieku. Sytuację pogarszał fakt, że pierwszy zbiornik retencyjny na Dolnym Śląsku zbudowano dopiero w 1908 roku w Leśnej na Kwisie.
Lipcowa katastrofa
W 1903 roku zaczęło się niewinnie – od deszczu, który 9 lipca zamienił się w ulewę. Intensywne opady trwały do 10 lipca. To wystarczyło, by spowodować kataklizm, niemal porównywalny do tego z 1997 roku. W górnej części Odry z żywiołem zmagały się kolejne miasta. Woda nie ominęła także czeskich miejscowości. Podobnie jak w 1997 i w 1903 roku fale wezbraniowe na Odrze i Nysie Kłodzkiej nałożyły się na siebie.
Powódź 11 lipca dotarta do Raciborza, zalewając go. Zgodnie z ówczesnymi wodowskazami rzeka osiągnęła tam przepływ 1.550 m/s. Wielka woda nieodparcie zmierzała na północ i już w niedzielę rano, 12 lipca, „zapukała” do bram Wrocławia. Tego właśnie dnia zostały przerwane wały między Wrocławiem a Oławą, co spowodowało spłaszczenie fali i samoistne stworzenie wielkiego polderu. Pod wodą znalazło się wszystko, co znajdowało się na wschód od miasta.
Następny dzień nie przyniósł wytchnienia. Woda dalej wdzierała się z uporem, zalewając Trestno, Opatowice, Nowy Dom, Siedlec, Bierdzany i Rakowiec. Rzeka już wtedy osiągnęła szerokość kilku kilometrów, a jej koryto wyznaczone był z jednej strony przez ul. Traugutta, którą jednak można było przejechać konno lub wozem, a z drugiej – wałami. Środek nurtu znajdował się mniej więcej w miejscu, które obecnie jest ul. Na Grobli.
Na wyspie Piasek rozpoczął się bój o Bibliotekę Uniwersytecką, której piwnice zostały zalane we wtorek, 14 lipca. W prace zaangażowano tam całe zastępy strażaków.
Rzeka nie oszczędziła również wysp Słodowej i Bielarskiej. Nawet dzisiejsze kalosze na niewiele by się tam zdały. Poziom tafli był powyżej kolan. Jak widać na pocztówkach, po wyspie Słodowej poruszano się łodziami i specjalnie zbudowanymi podestami z desek. Pod wodą zniknęła promenada na wysokości Wzgórza Polskiego. Idąc dalej można było zobaczyć podtopienia w okolicach elektrowni miejskiej na Kępie Mieszczańskiej i Osobowicach.
Środa, 15 lipca, była dniem hydrologicznego armageddonu. Z wodą walczyło już całe miasto, włącznie z przyległymi wioskami. Piesi niemal wszędzie brodzili w wodzie – niekiedy nurt sięgał tylko kostek, na obrzeżach miasta dochodził do pierwszego piętra. Ci bardziej majętni mogli skorzystać z wozów, dorożek albo podróżować „na barana”. Inaczej nie było możliwe przejście suchą stopą przez centrum miasta. Wrocław wyglądał tak, jakby zamienił się miejscami z Wenecją. Rozpoczęła się ewakuacja zwierząt w zoo i część Maślic. Mimo iż miasto znajdowało się w rękach niemieckich, nie brakowało gwałtownych i nerwowych działań oraz braku koordynacji służb. Starano się jednak utrzymywać spokój i m.in. wysłano patrole policji na tereny zalane.
W czwartek, 16 lipca, woda zaczęła opadać i powódź odchodziła z miasta, pozostawiając za sobą muł, groźbę epidemii, ruiny i biedę...
Hochwasser na Wielkiej Wyspie
Długie boje z żywiołem toczono o zoo. Obrona tego miejsca był o tyle problematyczna, że rzeka skręca w tym miejscu pod dużym kątem...
Więcej w aktualnym numerze magazynu Oto Wielka Wyspa.