- Jest pani pierwszą osobą w Polsce posiadająca dyplom pielęgniarki, która ubiegała się o najwyższy urząd na uczelni. Dlaczego chciała pani zostać rektorem?
- Chciałam mieć wpływ na sytuację na uczelni i poprawić ją.
- Według pani jest ona fatalna?
- W mojej ocenie akademia ucierpiała w ostatnim okresie, szczególnie za kadencji ostatnich władz. To przełożyła się na sytuację pracowników naukowych i moją również. Dotkliwym problemem był brak respektowania obowiązującego prawa na uczelni. Nie chcę wypowiadać się o plagiacie byłego rektora, bo w tej kwestii muszą zapaść jakieś konkretne decyzje.
- A co konkretnie chciałaby pani zmienić?
- Myślę, że akademia mogłaby lepiej funkcjonować. Na przykład wszyscy pracownicy, którzy chcą rozwijać się naukowo lub zawodowo mieli do tego prawo. Ale nie na zasadzie podporządkowania się wytycznym, które dotyczą dominującej grupy zawodowej, czyli lekarzy. Jestem jedyną pielęgniarką w mojej uczelni, która sprostała wymaganiom w zakresie np. habilitacji.
- Gdyby została pani rektorem walczyłaby pani o podwyżki dla pielęgniarek?
- W akademii pracują przedstawiciele różnych zawodów medycznych: lekarze, pielęgniarki, położne, fizjoterapeuci czy ratownicy medyczni. Osoba, która pełni najwyższy urząd w uczelni powinna dbać o wszystkich bez wyjątku.
- Czym się pani obecnie zajmuje?
- Jestem kierownikiem Katedry Pielęgniarstwa Podstawowej Opieki Zdrowotnej (POZ) i kierownikiem zakładu POZ na Wydziale Nauk o Zdrowiu. Prowadzę też zajęcia dydaktyczne na kierunku Zdrowie Publiczne i na kierunku Pielęgniarstwa. Jednym słowem kształcę przyszłe kadry medyczne.
- W weekendy mieszka pani w Środzie Śląskiej. Jak ocenia pani to miasto?
- W przyszłości chcę tu zamieszkać. Jednak lokal muszę dostosować do osób w wieku starszym. Stoję nad wyzwaniem, jakim jest opieka nad moją mamą. Niestety moje warunki mieszkaniowe we Wrocławiu nie pozwalają mi na to.