Bombę odkopano podczas budowy drogi na terenie Stadionu Olimpijskiego, gdzie powstaje Orlik. W niewybuchu znajdowało się 80 kg trotylu. W czasie eksplozji odłamki rozrzucone zostałyby w promieniu 1500 metrów. Patrol saperski wzywano również na ul. Klasztorną i Sułowską, gdzie również były niewybuchy.
Pięć uzbrojonych pocisków leżało 25 centymetrów pod ziemią w Mirosławicach. Miały wkręcone radzieckie zapalniki. Przypadkowo znalazł je mieszkaniec, który wybrał się na spacer.
- Granat moździerzowy o kalibrze 82 milimetrów ma promień rozrzutu odłamków do 650 metrów. Podczas eksplozji osoba stojąca w pobliżu nie miałaby żadnych szans na przeżycie - informuje kpt. Piotr Szczepański, rzecznik z Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych we Wrocławiu.
Zdaniem saperów większość niewybuchów znajdowanych w rejonie Mirosławic, Kryształowic i Rogowa Sobóckiego to pociski moździerzowe produkcji radzieckiej. Używano ich podczas walk toczących się w tym rejonie. Najwięcej leży ich w zagajnikach i na polach. Po wojnie uruchomiono specjalny oddział saperów, który oczyszczał ten rejon z niewybuchów.
- Za mojej kadencji pocisk wyorał Stanisław Filipiak. Na drugi dzień niebezpieczne znalezisko zabrali saperzy - opowiada Leokadia Andrzejewska, sołtys Rogowa Sobóckiego.
Pocisk moździerzowy w zależności od wielkości różni się grubością skorupy żeliwnej i ilością materiału wybuchowego. Detonacja rozrywa skorupę na tysiące niewielkich elementów, które ranią przeciwnika. Niemieckie granaty moździerzowe niewiele różniły się konstrukcją od radzieckich.
Patrol saperski przewiózł niewybuchy na poligon pod Wrocławiem, gdzie zostały zdetonowane.