Zgłoszenie o zaniedbanym psie w Kotowicach trafiło do Adama Polita we wtorek, 19 kwietnia. Szef Azylu w Zakrzowie pojechał pod wskazany adres, ale właściciel zaprzeczył, że to u niego znajduje się zaniedbane zwierzę.
- Niedaleko przy drodze zobaczyłem psa. Była tak chudy, że myślałem że został przejechany przez samochód. Gdy podszedłem bliżej, pies podniósł głowę, ale nie był w stanie jej utrzymać. Natychmiast zabrałem go do lekarza weterynarii w Siechnicach – relacjonuje pan Adam.
Tam rozpoczęła się walka o życie ok. czteroletniej suczki. Leki i kroplówki sprawiły, że poczuła się lepiej. Ale rokowania co do jej przyszłości nie są jeszcze pewne. - Pies ważył 9,8 kg, czyli ok. 30 proc. swojej normalnej wagi. Był ekstremalnie wycieńczony. Gdy go podniosłem, miałem wrażenie, że niosę gazety – relacjonuje mężczyzna.
Gdy suczka została znaleziona, było przy niej jedzenie i miska z wodą. - Musiał ktoś to postawić, gdy już padał z wycieńczenia. Bo nie była w stanie nawet jeść i pić - dodaje Adam Polit.
Teraz jest pod dobrą opieką. Ma swój, specjalnie przygotowany kojec, a gdy jest ciepło, nabiera sił na kocu na trawie. - Dwa razy dziennie jeżdżę z nią do weterynarza. Mimo że jej stan był wręcz agonalny, mam nadzieję, że dojdzie do siebie. Gdy już stanie na nogi postaramy się znaleźć dla niej nowy dom - mówi szef Azylu.
Pan Adam wspomina, że to najgorszy przypadek, z jakim dotąd się spotkał. W 2009 roku zajmował się również skrajnie wychudzonym psem z Sulimowa, ale nie była to aż tak drastyczna sytuacja. - Tamten pies ważył 18 kg, a ten prawie dwa razy mniej - wyjaśnia mężczyzna.
Sprawą zajęła się Straż Miejska w Siechnicach. Na początku nie było wiadomo czy to bezpański pies, czy też został doprowadzony do takiego stanu przez właściciela. Nieoficjalnie mieszkańcy przyznawali, że wiedzą czyj on jest, ale nie chcieli mówić, bo „nie chcieli kłopotów”.
- W tej chwili jesteśmy na końcowym etapie ustalania właściciela. Gdy tylko się to stanie, przekażemy sprawę do prokuratury. Przy okazji warto przestrzec wszystkich właścicieli, którzy źle traktują swoje zwierzęta – nikomu nie ujdzie to na sucho – mówi Dariusz Wasiak, komendant Straży Miejskiej w Siechnicach.