Im bliżej ukończenia budowy stadionu we Wrocławiu, tym większego tempa nabierają negocjacje dotyczące przyszłości obiektu. Głównym tematem są rozmowy dotyczące korzystania ze stadionu przez Śląsk Wrocław. Niejako w cieniu trwają rozmowy z firmami, które chcą zostać sponsorem tytularnym areny przyszłorocznych mistrzostw Europy.
- Prowadzimy negocjacje z kilkoma firmami. Chcemy, żeby zakończyły się one przed otwarciem stadionu - mówi Michał Janicki, pełnomocnik prezydenta Wrocławia ds. Euro. - Rozmowy nie są łatwe, gdyż takie decyzje zapadają na najwyższych szczeblach światowych koncernów. Ale są na tyle zaawansowane, że mam nadzieję, że uda nam się dotrzymać tego terminu - dodaje.
Pierwszym stadionem szykowanym na Euro, który pozyskał sponsora, była gdańska Baltic Arena. Od zeszłego roku oficjalnie nosi ona nazwę PGE Arena. Energetyczny potentat za 5 lat zapłaci 35 mln zł, czyli 7 mln zł za rok. Nazwę chce sprzedać również Stadion Narodowy w Warszawie. Minister Sportu Adam Giersz przyznał, że oczekiwana kwota to ok. 10 mln zł za rok. Pozyskać sponsora tytularnego chce również Legia Warszawa. Klub z Łazienkowskiej jest bliski sfinalizowania umowy z koncernem PepsiCo, który za nazwę Pepsi Arena gotów jest płacić 6 mln zł za rok.
Ile zamierza dostać miasto Wrocław za sprzedaż praw do nazwy stadionu miejskiego? - Myślę, że kwota pomiędzy tym, co ma dostać Legia, a tym co chce Stadion Narodowy, będzie nas satysfakcjonowała. Gdyby udało się wynegocjować 8 mln zł rok, to będziemy zadowoleni - dodaje Michał Janicki.
Pełnomocnik prezydenta Wrocławia ds. Euro przyznaje, że najlepszy byłby duży koncern międzynarodowy, gdyż taki sponsor daje duże możliwości marketingowe. - Choćby taka Pepsi, która wykłada sporo pieniędzy w akcje promocyjne. To może generować dodatkowe zyski dla stadionu.
Michał Janicki nie zdradza, czy Wrocław prowadzi również negocjacje z takimi koncernami. Ważniejsze jednak od tego czy potencjalny sponsor to duży, międzynarodowy gracz, ile zaoferuje.