Widzew Łódź jest teoretycznie słabszym przeciwnikiem niż ostatni rywale z jakimi walczyli wrocławianie, jak Legia, Lechia czy Lech. Często jednak walcząca o utrzymanie drużyna, grająca na wyjeździe z faworytem, potrafi się szczególnie zmobilizować. I na dodatek wybrać defensywną taktykę, która zmusi Śląsk do gry atakiem pozycyjnym.
- Przychodzi nam grać z drużyną, która w poprzedniej rundzie rozgromiła Śląsk. Pamiętam tamten mecz – Śląsk nie grał na tyle źle, by ponieść aż tak znaczną porażkę. To potwierdzenie, że Widzew jest drużyną nieobliczalną, co pokazali choćby zwyciężając w Warszawie z Polonią czy u siebie z Koroną Kielce. Widzew to zespół walczący, bez wielkich gwiazd, ewentualnie z dwoma czy trzema gwiazdkami, które są teraz w różnej formie – mówił na przedmeczowej konferencji prasowej trener Orest Lenczyk. - Widzew od lat nazywany jest drużyną z charakterem, dlatego z pewnością czeka nas mecz walki. Oprócz tego, że będziemy musieli trochę pograć w piłkę, to aż do samego końca czekać nas też będzie pojedynek o jak najlepszy wynik – dodał szkoleniowiec Śląska.
Powroty i podwójna motywacja
Sobotnie spotkanie będzie dla dwóch graczy Widzewa, Adriana Budki i Krzysztofa Ostrowskiego, swoistą podróżą sentymentalną. Ten pierwszy przy Oporowskiej grał w sezonie 2005/2006. Budka wtedy był jednym z lepszych zawodników Śląska, a po sezonie odszedł do Widzewa, z którym wrocławianie... przegrali walkę o awans do Ekstraklasy.
Ostrowski ze Śląskiem związany był znacznie dłużej. Po udanej rundzie jesiennej w 2008 roku odszedł do Legii Warszawa. Ale wielkiej kariery przy Łazienkowskiej nie zrobił, podobnie jak w Łodzi. Wiele wskazuje również na to, że we Wrocławiu nie zagra od pierwszej minuty. Jeśli w ogóle pojawi się na murawie. Inaczej niż Budka, który obecnie jest jednym z graczy, który stanowi o sile łódzkiej jedenastki. Strzelił na wiosnę już dwie bramki, walnie przyczyniając się do zwycięstw z Polonią Warszawa i Koroną Kielce.
Co prawda w barwach Śląska nie ma zawodników, którzy grali wcześniej w Widzewie, ale jest kilku z przeszłością w ŁKS-ie. Dla nich będzie to również szczególnie spotkanie, a zwłaszcza wychowanka obecnego pierwszoligowca Łukasza Madeja. - Widzew zawsze był dla mnie wyjątkowym rywalem. Pamiętam, że w pierwszym jesiennym meczu z tą drużyną - choć przegraliśmy 2:5 - zagrałem dobre zawody. Nasz ówczesny szkoleniowiec był wtedy ze mnie zadowolony i wiele wskazywało, że właśnie tamto spotkanie z Widzewem mogło być dla mnie na tyle przełomowe, że na stałe wróciłbym do wyjściowego składu. Życie jednak napisało inny scenariusz, nie gram teraz zbyt wiele, ale jak dostanę w sobotę szansę, to jako ełkaesiak zrobię wszystko, by punkty zostały we Wrocławiu - powiedział pomocnik na stronie slaskwroclaw.pl
Ponadto w ŁKS-ie grali również Przemysław Kazimierczak, Łukasz Gikiewicz i Sebastian Mila, który na stadionie przy al. Unii Lubelskiej odbudował formę po zagranicznych wojażach.
Czas na rewanże
Jesienią w Łodzi wrocławianie przegrali 2:5. Wynik ten przesadził o zwolnieniu z posady trenera Ryszarda Tarasiewicza. Ostatecznie wyszło to na dobre drużynie, ale z pewnością zawodnicy będą chcieli zmazać palmę po tamtej porażce. Zwłaszcza że z przebiegu gry nie zasłużyli aż na takie baty.
Również dla trenera Oresta Lenczyka sobotni mecz będzie okazją do małego rewanżu. Na trenerze łodzian Czesławie Michniewiczu. W 2007 roku GKS Bełchatów prowadzony właśnie przez Lenczyka minimalnie przegrał walkę o mistrzostwo Polski z Zagłębiem Lubin, który trenował „polski Mourinho”.
Myślimy o kolejnym rywalu
Wiele wskazuje na to, że duże znacznie dla końcowego układu tabeli będą miały trzy najbliższe spotkania. Śląsk zagra wszystkie na własnym obiekcie, a kolejno do Wrocławia zawitają: Widzew Łódź (7 punktów na wiosnę), Korona Kielce (2 punkty) i Wisła Kraków (13 punktów). Gdyby udało się zdobyć w nich co najmniej siedem punktów, droga do zajęcia któregoś z trzech pierwszych miejsc stałaby otworem (nawet czwarte może dać awans do pucharów, jeśli Puchar Polski zdobędzie drużyna z miejsc 2-3).
- Trener Probierz kiedyś wspomniał, że każda drużyna, która zaczyna sezon, walczy o mistrzostwo Polski i dopiero kolejne mecze weryfikują te plany. Tak samo jest z nami. Przed sezonem postawiono przed nami konkretne cele i w pewnym momencie wydawało się, że są one absolutnie nie do zrealizowania. Ostatecznie wydostaliśmy się z tego dna, ale wydaje mi się, że nie powinniśmy się teraz skupiać na deklaracjach, ale na myśleniu o każdym kolejnym meczu i zdobywaniu punktów. Na kilka spotkań przed końcem rozgrywek zobaczymy, co nam to dało i będziemy mogli stwierdzić, czy rzeczywiście jesteśmy blisko zajęcia takiego, a nie innego miejsca w tabeli - dodaje Łukasz Madej.
Nie będzie jednak to zadanie łatwe, bo Widzew łatwo skóry nie sprzeda. - Zgadza się, to będą bardzo trudne mecze. Widzew przyjedzie tutaj na pewno po to, by walczyć. Znając trenera Michniewicza łodzianie z pewnością będą dobrze ustawieni taktycznie, z kilkoma niespodziankami w zanadrzu. Tydzień później zmierzymy się z Koroną, która przechodzi obecnie różne zawirowania i z pewnością będzie chciała coś udowodnić. A na deser, tuż przed Wielkanocą, przyjeżdża Wisła Kraków, która ma obecnie największe szanse na mistrzostwo. Obyśmy zdobyli w tych spotkaniach jak najwięcej punktów, ale czy tak będzie, okaże się dopiero za 2,5 tygodnia kończy - pomocnik Śląska.