Co przydałoby się zmienić we Wrocławiu z punktu widzenia ekologa?
Wały przy Odrze na terenie Sępolna, Biskupina i Doliny Widawy oraz czernickie lasy są bardzo zaśmiecone. Bezkarność osób wyrzucających odpady w takich miejscach sprawia, że liczba „dzikich wysypisk” rośnie. Ludzie tłumaczą się, że wywóz śmieci jest za drogi, a oni są biedni. Druga sprawa to trawa, liście i gałęzie z ogródków działkowych. We Wrocławiu brak jest kompostowników. Sieć sklepów Chata Polska na Sępolnie i Biskupie zaczyna sprzedaż specjalnych worków na odpady organiczne w atrakcyjnej cenie. Umówiliśmy się z firmą Alba, że będzie wywozić je do kompostownika do Janówka, ale i on ma ograniczoną pojemność. Walczymy o miejskie kompostowniki, które będą usytuowane przy przedszkolach i szkołach tak, by dzieci mogły uczyć się przyrody.
Mówi się, że najlepiej zacząć zmiany od siebie. Jakieś rady dla wrocławian?
Nie kupujmy napojów w plastikowych butelkach ani w puszkach, tylko w szklanych butelkach. Butelek po piwie czy, tak jak kiedyś, po mleku, można użyć ponownie. Niewiele osób wie, że piwo z puszki jest niezdrowe, ponieważ zawiera konserwanty. Butelki plastikowe mogą być przetworzone, ale na miski albo meble.
A co z segregacją śmieci?
Ja jestem za tym, by dla osób segregujących odpady opłaty za wywóz śmieci były niższe. Byłby to czynnik motywujący naszą lokalną społeczność do ekologicznych zachowań. Zachęcamy również do oszczędności wody i energii. Razem z Fundacją GAP rozpoczęliśmy projekt „Aktywne nauczanie dla ekorozwoju gmin”. Drukujemy ulotki i broszury dla mieszkańców oraz podręczniki dla nauczycieli. Uczymy ich, jak uczyć ekologii w szkołach. Zaczęliśmy na razie od mniejszych gmin: Bielawy, Ząbkowic i Obornik Śląskich. Potrzeba co najmniej kilku lat, by zmienić zachowania ludzi.
Skąd czerpiecie środki na rozwój projektu?
Na razie dofinansowuje nas Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska, staramy się też o wsparcie Wojewódzkiego FOŚ oraz samorządów.