Organizatorzy Manify rozdawali na niej czerwone kartki, które pokazano pod Pręgierzem w kierunku ratusza, krzycząc że "Prezydent Dutkiewicz ma czerwoną kartę za brak kobiety na stanowisku wiceprezydenta, za żłobki i przedszkola". Nie był on jednak jedyny, który tą czerwoną kartkę otrzymał. Dostał ją również Donald Tusk za utrzymywanie na stanowisku niekompetentnego urzędnika, pełnomocniczki rządu ds równego traktowania Elżbiety Radziszewskiej, mimo jej działań i braku działań, kompromitujących ten rząd, a także za ignorowanie apeli i petycji dotyczących spraw kobiet. Otrzymał ją również minister Michał Boni za raport "Polska 2030. Wyzwania rozwojowe", które nie dostrzega nierówności płci i dyskryminacji kobiet w zatrudnieniu i na rynku pracy. Ogólnie jednak "oberwało się" większości polityków, nawet prof. Jerzy Buzek za wstrzymywanie w parlamencie europejskim dyskusji o aborcji.
Manifa przeszła dookoła rynku, skandując następujące hasła:
- Nie chcemy być traktowani jak zasoby. Jesteśmy ludźmi.
- Rodzić bez bólu. Tak dla znieczulenia.
- Demokracja bez kobiet to pół demokracji.
- Nie chcemy parytetów, chcemy rewolucji
- Płaca za pracę, nie płeć.
- Głosowaliśmy na demokrację, a nie na polityczną prostytucję.
- Nie jesteśmy workami treningowymi ani dla mężczyzn, ani dla polityków, ani dla pracodawców.
- Wymawiamy służbę, dość wyzysku.
- Demokracja bez kobiet to aborcja demokracji.
Okrzyki wzmacniane były przez uderzenia w garnki i ... saksofon.
Po zrobieniu koła wokół ratusza manifestanci wrócili pod pomnik Fredry i tam złożyli garnki, miotły i transparenty.
Reakcje wrocławian na Manifę były różne, niektórzy przyłączali się do uczestników, niektórzy mijali, mrucząc pod nosem "bez sensu".