21 czerwca 1749 roku o godz. 3.00, tzw. wilczej porze, w czasie której żeglarze zasypiają na wachtach, chorego męczy gorączka, a zwykli ludzie z przerażeniem budzą się z koszmarnych majaków, piorun uderzył w basztę przy dzisiejszej ul. Włodkowica 6. Na nieszczęście była to Wieża Prochowa, a składowano w niej dwa tysiące beczek prochu. Eksplodowały one, zmiatając z powierzchni ziemi okoliczną zabudowę, w tym drewniane domy przy ul. Krupniczej. 60 osób zginęło, a ponad 200 było rannych. Jedną trzecią ofiar stanowili Żydzi, którzy mieszkali w tamtej okolicy. Liczba poszkodowanych byłaby mniejsza, gdyby nie targ, który odbywał się w dzielnicy żydowskiej. Zjawiło się na nim wielu przejezdnych.
Wybuch zerwał dach z kościoła franciszkanów i zgodnie z podaniami uszkodził nawet tak daleko położone budynki jak kościół św. Doroty oraz Bożego Ciała (obydwa znajdują się w okolicy Opery Wrocławskiej).
Dla gminy żydowskiej od tej pory rocznica wypadku stała się dniem postu.
Archeolodzy znaleźli szczątki baszty przy ul. Włodkowica. My z kolei przyjrzeliśmy się bliżej kościołowi św. Doroty i choć zapewne te ślady pochodzą bardziej z II Wojny Światowej niż XVIII wieku, to może choć jedna smuga jest pamiątką tamtych tragicznych wydarzeń.