Sprawdź sam jak wyglądał przedsmak Komiksofonu, czyli połączenia komiksu z dźwiękiem. Autorem pierwszych prezentacji na filmiku jest Marek Rudowski, ostanie ujęcie stworzył Rafał "Otoczak" Tomczak.
W czwartek po raz pierwszy w klubie Puzzle odbył się Komiksofon, impreza poświęcona komiksowi i muzyce, które tworzą niezwykłe połączenie. Szczególnie jeśli muzykę dobiera sam autor obrazów.
Jednym z gości Komiksofonu był Marek Rudowski, autor i rysownik komiksów, który jednocześnie jest doktorem na Wydziale Chemii Uniwersytetu Wrocławskiego. Skąd to zainteresowanie?
- Fascynuję się komiksami odkąd pamiętam – powiedział. – Podziwiałem Rosińskiego i zaczytywałem się w „Kajku i Kokoszu”, „Tytusie, Romku i A’Tomku” i innych. Na początku kopiowałem kadry z filmów i kreskówek. Moim pierwszym komiksem był Robin Hood. Potem narysowałem przygody Gjallara, które można zakwalifikować jako fantasy. Były one momentami skrajnie dramatyczne, a chwilami śmieszne. Jestem samoukiem, a ostatnią styczność z nauczycielami rysunku miałem w szkole podstawowej na zajęciach plastyki. Nie zastanawiałem się nad ASP. Ja po prostu jestem zafascynowany komiksem, ale tylko nim. Nigdy też nie radziłem sobie dobrze z farbami. Raczej podpatrywałem mistrzów komiksu.
Co w rysowaniu jest najtrudniejsze? – Przede wszystkim moment, kiedy 40 stron masz za sobą i wiesz, że czeka Cię kolejne 40. Zupełnie tak, jakbym nie szedł do przodu z pracą – mówił. – Obok tego trudny jest również pierwszy pomysł na pierwszą planszę. Najpierw rysuję proste szkice bez detali, takie storyboardy jak przy kręceniu filmu. Później praca idzie. Kadry układają się w plansze, a te w komiksy. Lubię też pracować ze scenarzystami, którzy mają pomysł na wygląd komiksu, ale równocześnie są elastyczni i otwarci na propozycje rysownika. Gdy mi nie wychodzi, czasem lubię się przespać z pomysłem czy też traktuję je jak puzzle, czyli rysuję kadry i usiłuję je do siebie dopasować.
- Moje komiksy nie są adresowane do określonej grupy wiekowej – opisuje swoje prace. – Nawet jeśli scenariusz sugeruje, że jest dla dorosłych czytelników, to staram się nie epatować przemocą czy innymi detalami zarezerwowanych dla pełnoletnich.
Jak szły prace dopasowania muzyki do swoich obrazów? – Nie było łatwo – stwierdza rysownik. – Przede wszystkim obrazy nie były stworzone do współpracy z dźwiękiem, że tak to określę, czyli na przykład obraz jest przesuwany zbyt szybko, więc widz nie nadąży z czytaniem dymków. Zdaję sobie sprawę, że muzyka ma wielki wpływ na odbiór książki czy komiksu. Buduje niezwykły nastrój. Niestety raczej nie będzie możliwe sprzedawać do nich ścieżek dźwiękowych, gdyż każdy z nas ma inny sposób czytania, przede wszystkim prędkość. Za to tworzenie tej prezentacji spowodowało, że zacząłem myśleć o animacji. Może kiedyś w przyszłości to byłoby ciekawe wyzwanie.