Dawniej o wiele częściej zdarzało się, że osoby czekające na przystanku na autobus, zmuszone były stać. Celem ówczesnych chuliganów najczęściej padały ławki. Wyłamywali z nich deski, pozostawiając jedynie wystające, metalowe pręty lub betonowe słupki. Współcześni są bardziej „pomysłowi”. Większość szyb wrocławskich przystanków jest porysowana lub pomazana sprayami. Zdarza się też, że na którymś z nich dokucza przeciąg, którego powodem jest najczęściej zbita szyba. Jednak poza wiatami, obiektami tych różnorakich „abstrakcji” padają także tramwaje i wiele innych wrocławskich miejsc. Gdzie leży przyczyna takich zachowań? A może dewastacje są wpisane w życie miasta?
- Wandalizm wśród młodych ludzi może wynikać z tego, że część z nich ma problemy z radzeniem sobie z emocjami – mówi Agnieszka Widera – Wysoczańska, psycholog z Uniwersytetu Wrocławskiego. – Z kolei przyczyną tego bardzo często jest sytuacja panująca w ich domach lub to, co dzieje się w ich środowiskach rówieśniczych – dodaje. Osoby z rodzin, w których brakuje autorytetu moralnego, gdzie dochodzi do nadużywania alkoholu, czy w najgorszym przypadku do przemocy, są niestety w większym stopniu narażone na nieradzenie sobie z towarzyszącymi im odczuciami. Często nie mają z kim podzielić się swoimi problemami, bądź po prostu nie chcą, bo obawiają się wyśmiania albo odrzucenia.
- Dzieci w takich sytuacjach sięgają po różne środki rozładowywania napięcia. Rodzaj chaosu wewnętrznego, jaki w nich panuje, może się uzewnętrzniać w różnego rodzaju destrukcyjnych zachowaniach. Nikt im nie poradzi, żeby mówiły o tym, co się wewnątrz nich dzieje, że mogą pójść do kogoś i powiedzieć: jestem wściekły na ojca i nie lubię matki, bo się biją, bo krzyczą na mnie, jest mi smutno, ponieważ spotkała mnie przykrość ze strony koleżanki czy czuję bezsilność ponieważ nie mogę sobie z czymś poradzić. Kiedy nie mają komu o tym powiedzieć, może pojawić się problem – wyjaśnia A. Widera – Wysoczańska. Problemem jest też brak pomysłu na zagospodarowanie wolnego czasu.
Do tak zwanej "demolki" przyczynia się także w pewnym stopniu specyfika czasów. Gonitwa za pieniędzmi w świecie dorosłych, powoduje często, że ich pociechy pozostają bez należytej opieki, co także może skutkować negatywnie. – Mimo, że w ich domach może nie dzieje się nic złego, to one poszukują kogoś, kto mógłby je zauważyć – mówi psycholog. Jak tłumaczy, wynika to ze zwykłej potrzeby - potrzeby akceptacji przez grupę rówieśniczą. Dlatego nie znajdując miejsca np. wśród „pozytywnych” kolegów ze szkoły, związują się z ludźmi, od których taką akceptację otrzymują, za to że zachowują się tak jak inni jej przedstawiciele . Jak na grupę przystało, najczęściej ma ona swojego lidera, czyli człowieka, który może chcieć pokazać swoją siłę wobec rówieśników. Zdaniem psycholog, taka osoba z powodu jakiejś swojej historii życiowej, woła w ten sposób o pomoc – zwróćcie na mnie uwagę. Pójdzie za nim ten, kto ma podobną sytuację. Tylko w grupie, z którą się uosabia, ma możliwość rozładowania nagromadzonych, negatywnych emocji. I stąd m. in. biorą się takie zjawiska, jak dewastacje w miejscach publicznych. Ich koszty nie są małe. - Oszklenie wiaty przystankowej kosztuje od kilku do kilkunastu tysięcy złotych - w zależności od jej typu.
We Wrocławiu około połowy z nich, czyli 400 sztuk należy do firm reklamy zewnętrznej, i to one, a nie miasto ponoszą koszty ich utrzymania oraz naprawy - mówi Ewa Mazur, rzeczniczka Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta we Wrocławiu. W ciągu roku do ZDiUM wpływa ponad 300 zgłoszeń o zniszczeniach. Jak stwierdza Mazur najczęściej dotyczą one stłuczonych szyb przystankowych. - Jeżeli sprawca zostaje ujęty, to on pokrywa koszty szkody, jeżeli natomiast jest nieznany, wówczas wydatki związane z naprawą ponosi ZDiUM – tłumaczy. Z danych zarządu wynika, że do aktów wandalizmu najczęściej dochodzi w nocy, w miejscach odludnych, bez bliskiej zabudowy mieszkalnej. Nie ma chyba we Wrocławiu przystanku, na którym nie byłoby choćby małego śladu zniszczenia. I są to nie tylko uszkodzenia szyb, ale także biletomatów i tablic z rozkładami jazdy. Te ostatnie, pomazane sprayami są niezwykle trudne do odczytania, zwłaszcza dla ludzi starszych.
– Czasami dzieci, nastolatki, czy młodzież robią coś, żeby tylko zwrócić na siebie uwagę rodziców. Napiszą w tym celu jakieś teksty na przystankach, zdemolują jakieś miejsce, aby tylko pokazać, że są. Mimo wszystko nie usprawiedliwia to ich zachowania. Pomimo ich sytuacji życiowej, nie wolno im tego robić – komentuje Widera – Wysoczańska, i dodaje: „Musi to być jasne w społeczeństwie, że niszczenie cudzej własności nie jest dopuszczalne”.