Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Lokomotywa Zdrojewski

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Na lokomotywach zna się jak mało który polityk w Polsce. W połowie lat 70-tych pracował przecież w lokomotywowni Wrocław Brochów - był tam młodszym maszynistą trakcji elektrycznej. Później ten rodzaj transportu zaadoptował jako swoje modus operandi. To on był lokomotywą Wrocławia w latach 90-tych. Teraz Bogdan Zdrojewski znów będzie ciągnął i rozpędzał – ma za zadanie uratować wrocławską Platformę Obywatelską podczas wyborów parlamentarnych.
Lokomotywa Zdrojewski
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Lokomotywa Zdrojewski
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Lokomotywa Zdrojewski
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Obecnie wrocławska Platforma Obywatelska, to w istocie drugi polityczny garnitur. Mniej lub bardziej błyszczące gwiazdy nie dzielą się swym blaskiem z naszym miastem. Zdrojewski, Schetyna, Protasiewicz, Misiak – te nazwiska wiele znaczą, ale obecnie nie we Wrocławiu. Po raz kolejny jednak nadchodzi odsiecz – jedynką na listach PO do Sejmu będzie Bogdan Zdrojewski - człowiek, którego zna każdy wrocławianin, zna go również większość Dolnoślązaków.

- We Wrocławiu liczą się tylko dwa nazwiska – Zdrojewski i Dutkiewicz – mówi Marzena Cichosz, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Obaj są rozpoznawalni i kojarzeni pozytywnie. Dutkiewicz do Sejmu nie startuje, więc Zdrojewski jest w tym momencie niekwestionowanym liderem, który zgarnie najwięcej głosów.

Co z tym mistycznym dobrem?

Bogdan Zdrojewski w zbieraniu rekordowej liczby głosów ma doświadczenie. Podczas wyborów w 2007 roku wśród głosujących na Platformę, aż 70 procent poparło tylko i wyłącznie byłego prezydenta Wrocławia. Niektórzy analitycy sceny politycznej zastanawiają się nad jego fenomenem, ale w istocie nie ma tu jakiejś bardzo skomplikowanej filozofii. Może zabrzmieć, to na pierwszy rzut ucha dość... mistycznie? - ale fenomen Zdrojewskiego polega na tym, że jest... dobry. Nie jest oczywiście Matką Teresą czy Dalajlamą – nie w tym sensie, że czyni dobro. W polityce bycie dobrym oznacza, że ani razu nie było się postrzeganym jako... zły.

- Oczywiście polityka to bagno, które wciąga i łatwo brudzi, ale ludzie intuicyjnie wyczuwają pewien standard polityka i mimo prób uwikłania go w różnego rodzaju intrygi, są w stanie wyrobić sobie pogląd – mówi Katarzyna Ewa Nowak, psycholog społeczny i politolog Polskiej Akademii Nauk.

Taką ostatnią próbę Zdrojewski przeszedł wręcz rewelacyjnie. Podczas zeszłorocznych wyborów samorządowych wrocławscy platformersi bardzo chcieli dokuczyć Rafałowi Dutkiewiczowi. Wyciągali nazwiska byłych pisowców z jego list, oskarżali o niegospodarność – większość wrocławskich partii optowała za twardym kursem wobec prezydenta. Bogdan Zdrojewski, owszem, podczas konwencji samorządowej Sławomira Piechoty, atakował Dutkiewicza i mówił o jego oderwaniu od rzeczywistości, ale później napisał... list do wyborców. Bardzo grzeczny i stonowany list, według niektórych wrocławskich polityków jeżeli nie pochwalny, to przynajmniej mocno nostalgiczny.

- Nie będę w rozgrywki wciągał mieszkańców, oni mają prawo poznać rzetelną i fachową opinię – tłumaczył później Zdrojewski.

Wyrachowanie? Mądrość? A może jednak ta mistyczna dobroć? Cokolwiek to było – Dutkiewicz wygrał, a Zdrojewski znów poszybował kilka centymetrów ponad politycznym bagnem.

- Siłą Bogdana Zdrojewskiego jest kultura osobista, którą wyróżnia się na tle innych polityków – mówi Wiesław Gałązka, specjalista od marketingu politycznego. - Mnie osobiście zachwyca jego nienachalna obecność w mediach i fakt, że nie pojawia się w kontekście żadnych afer i skandali. Życzył bym sobie takich cech u innych polityków.

Medialny uwodziciel

Zawsze znakomicie posługiwał się mediami, uwodził je. W latach swojej prezydentury był chyba najbardziej dostępnym dla dziennikarzy urzędnikiem tej rangi. Media lubią być uwodzone, więc większość z nich odpłacała mu dobrą prasą. Żadnego chowania się za biurkiem czy rzecznikiem prasowym.

W czasie powodzi ’97 mieszkańcy regionu i kraju widzieli na ekranach prezydenta miasta walczącego z wielką wodą - kilkudniowy zarost, podkrążone ze zmęczenia oczy.

– Pojawiały się zarzuty, że to gra pod kamery, ale z drugiej strony zbierając materiały z zagrożonych miejsc, w dzień i w nocy często spotykaliśmy w nich Zdrojewskiego. I to bez orszaku dziennikarzy – mówi Cezary Trytko, dziennikarz, właściciel Wrocławskiej Fabryki Prasowej. – Miasto trwało w permanentnym konflikcie z województwem. I przekaz był taki: prezydent Zdrojewski niemal układa worki z mieszkańcami, a wojewoda Zaleski ewakuuje się w pośpiechu przed wzburzonymi mieszkańcami podwrocławskich Łanów. Zdrojewski broni miasta, a Cimoszewicz wytyka brak ubezpieczeń. Zdobył wówczas potężny kapitał społecznego wsparcia i tak jest we Wrocławiu do dzisiaj. Zdrojewski miał dobrego rzecznika, Ryśka Bilińskiego, ale wielokrotnie sam go wyręczał w kontaktach z mediami. Urząd Wojewódzki miał rozbudowane biuro prasowe zatrudniające znakomitych specjalistów – Marzena Cichosz, Mietek „Ducin” Piotrowski, z bardzo dobrymi relacjami na medialnym podwórku, a wizerunek wojewody w porównaniu z obrazem prezydenta był żaden.

Jazz dla mas

Kapitalnie wykorzystywał wszystkie sytuacje, które mogły mu wzmocnić wizerunek urzędnika blisko związanego z mieszkańcami i sprawami miasta. I chyba nie robił tego wyłącznie powodowany polityczną kalkulacją.

Brał udział w uroczystościach oficjalnych, różnych otwarciach, odsłonięciach, wręczeniach. Ważniejsze, że potrafił pojawić się na miejscu katastrofy budowlanej czy większego wypadku.

- Pracowaliśmy ze skanerami, ale często kiedy przyjeżdżaliśmy na miejsce, Zdrojewski już tam był. I tam go widzieli ludzie gromadzący się za taśmami – wspomina Trytko. - Zawsze odpowiadał na pytania dziennikarzy i zazwyczaj wiedział o czym mówi. Jeżeli zdarzało mu się nieco „pouwodzić” pytającego, to tak, że tylko ktoś dobrze zorientowany mógł mu zarzucić pewne „niedokładności” Przez kilka miesięcy prowadziłem w „Gazecie” rubrykę „Czytelnicy do nas, my do prezydenta”. Formuła prościutka: czytelnicy przekazywali do redakcji pytania dotyczące różnych miejskich spraw, my zadawaliśmy je prezydentowi, a odpowiedzi szły w gazecie. I nie było żadnego wcześniejszego wysyłania pytań, ustaleń, ba, nawet autoryzacji. Wszystko szło z marszu. A był to początek lat 90-tych. Pytania dotyczyły problemów różnej rangi, ale przypomina mi się taka sytuacja: starsza pani zapytała o los ulubionej ławeczki w jednym z wrocławskich parków – powiedzmy trzeciej po lewej stronie licząc od starego dębu. Ja to pytanie zadałem chyba raczej dla żartu. I co? I prezydent 700-tysięcznego miasta z przekonaniem informuje, że ta konkretna ławka w ramach procesu odnawiania elementów wyposażenia parku trafiła właśnie do renowacji . Nie wiedziałem, kpi sobie, czy nie ma w mieście poważniejszych kłopotów? Po kilku tygodniach ławeczka pojawiła się na swoim miejscu. Dzisiejsi spece od pijaru każą sobie za nauczenie takich zachowań słono płacić.

Żółty sztormiak

- Jego największą siłą jest właśnie występowanie ponad podziałami – mówi Marzena Cichosz. - On nie wpisuje się w żadne polityczne awantury. Nie generuje konfliktów, nie wikła w afery, nie jest kojarzony z żadnymi złymi działaniami Platformy Obywatelskiej. Przez wrocławian, ale też ludzi z całego Dolnego Śląska, jest postrzegany jako dobry gospodarz, dobry prezydent.

No proszę... znów ta dobroć. Ale rzeczywiście coś w tym jest – kilka lat temu wrocławscy dziennikarze telewizji TVN 24 przygotowywali materiał o politykach z Wrocławia. Wśród wielu pytań jakie zadano mieszkańcom padło też takie: jaki obraz Bogdana Zdrojewskiego masz przed oczami? Niemal wszyscy odpowiedzieli - w żółtym sztormiaku, nocą, na wałach, podczas powodzi w 1997 roku, gdy ratował miasto... Trzeba coś dodawać? No może to, że od czasów tego sztormiaka minęło już ponad 13 lat, a ludzie nadal go takim pamiętają. Oto cały fenomen.

Wszyscy ludzie Zdrojewskiego

- Zdrojewski jest cenny również dlatego, że ciągnie za sobą nie tylko elektorat Platformy – mówi Marzena Cichosz. - On ma swój własny elektorat – ludzi, którzy nigdy by nie zagłosowali na PO, ale na pana Bogdana – owszem, i to z entuzjazmem.

Osobisty wkład "pana Bogdana", to przede wszystkim ludzie, którzy go pamiętają z lat 90-tych z Wrocławia. To ludzie, którzy są albo niezdecydowani w wyborze swoich preferencji politycznych lub którzy na polityce się nie znają. Ale to nie wszystko – obecny minister kultury przyciąga też elektorat innych partii – PiSu, SLD a nawet PSLu. Nie jest ich może zbyt wielu – ale to głównie ci, którzy są rozczarowani swoimi liderami.

- Co jakiś czas zdarzają się tacy politycy, którzy jakoś tak jaśnieją swoim blaskiem – mówi Katarzyna Ewa Nowak. - Przez dłuższy czas taki był Aleksander Kwaśniewski. Mimo swojej PRL-owskiej przeszłości, potrafił zjednywać sobie ludzi, rządzić dwie kadencję i nawet "nadużywanie" obrócić na swoją korzyść. Oczywiście nie ma porównania między Zdrojewskim a Kwaśniewskim, można mówić jednak o jakimś procesie w całej tej politycznej gęstwinie.

Hmmm... No to jak taki dobry i jaśniejący ten Zdrojewski, to może go od razu na prezydenta Polski wysunąć?

- Raczej nie – twierdzi Marzena Cichosz. - Zdrojewski jest liderem u nas – we Wrocławiu czy szerzej - na Dolnym Śląsku. Nie znają go w Ostrołęce, Bydgoszczy, Łomży itp. W wyborach prezydenckich by przepadł. To już bardziej Dutkiewicz by się nadawał. Jest bardziej znany w Polsce, ma dobre public relation. Zdrojewski to duży format, wielka siła – ale lokalnie.

Z drugiej strony jest chyba najlepiej ocenianym, również przez opozycję, ministrem w rządzie Tuska. Media są dla niego łaskawe, co pokazuje choćby sprawa ostatniego konfliktu między warszawskim Muzeum Narodowym, a gdańską Bazyliką Mariacką. Jego reakcji, lub raczej jej braku, trudno się dziwić. Co prawda teraz jest ministrem kultury, ale kiedyś jako prezydent Wrocławia walczył z Warszawą w podobnych sytuacjach. Dobrze wypada przed kamerą, nieźle się wypowiada i dysponuje wiedzą daleko wykraczającą poza świadomość tego, że należy poczekać aż kobieta, choćby pani kanclerz, spoczęła wygodnie zanim sam usadowi się w fotelu.

Lokomotywa z dopalaczem

Jeżeli możemy uzyskać dużo, to uzyskajmy jeszcze więcej – ta maksyma obowiązuje również w polityce i prawdopodobnie będziemy z nią mieli do czynienia podczas tych wyborów. Platforma podłącza do swojego wózka rakietę, ale z... dopalaczem. Dlaczego nie wykorzystać drugiego nazwiska, które brzmi tak samo dobrze? Barbara Zdrojewska – najprawdopodobniej będzie startowała do Senatu. Będzie to też okazja, żeby sprawdzić, czy i ona ma potencjał – wynikający nie tylko z noszenia takiego samego nazwiska jak jej mąż.

- PO liczy na spotęgowanie magii nazwiska – tłumaczy Marzena Cichosz. - Dotyczy to głównie małych i słabych partii, takich jak przed laty np. Samoobrona, gdzie na listach widniały całe klany o tym samym nazwisku. Duże partie też z tego korzystają – w zasadzie z różnym skutkiem.

Dzięki temu zabiegowi będzie można ocenić potencjał Barbary Zdrojewskiej. A nie jest on już teraz taki wątpliwy. Średnio zbiera około 20 procent ze swojego okręgu wśród wyborców głosujących na PO.

Zapowiada się więc podczas najbliższych wyborów całkiem ciekawie – a jeżeli nawet nie, to przynajmniej swojsko i rodzinnie.

WROCŁAWSCY PUBLICYŚCI KOMENTUJĄ

Andrzej Jóźwik, TVP Wrocław, komentator polityczny, publicysta

Przede wszystkim w duży nawias chciałbym wziąć tezę o tym, że PO jest w tej chwili słabe i może przegrać wybory parlamentarne. To zbyt szybka ocena sytuacji przez wielu analityków i publicystów. Do wyborów może się jeszcze wiele wydarzyć, a obecne problemy w partii, które elektryzują opinie publiczną zostaną szybko zapomniane. Konflikt Tuska ze Schetyną czy afera z Grabarczykiem i PKP do wyborów będę już tylko odległym echem. To oczywiście nie zaprzecza w żaden sposób faktowi, że Zdrojewski jest potrzebny naszym wrocławskim strukturom PO. Rzeczywiście – jest lokomotywą. Zapracował sobie na ten sukces swoim unikaniem konfliktów i wiecznie już chyba żywym wizerunkiem dobrego gospodarza. Nie jest postrzegany jako polityk z PO. To za jego kadencji i dzięki niemu Wrocław powstawał na nowo. Tego mu żaden mieszkaniec miasta nie zapomni.

Sylwia Jurgiel, Radio Wrocław, komentatorka polityczna, publicystka

PO nie ma po prostu innej lokomotywy, a ta która ma w postaci Bogdana Zdrojewskiego jest najsilniejsza w mieście i w regionie. Jest rozpoznawalny i przede wszystkim dobrze kojarzony. Ludzie zwykle nie głosują na jakieś konkretne dokonania, nie zapoznają się zbyt dokładnie z biografią, nie śledzą decyzji polityków. Wiedza ludzi polega na tym - co się komu o uszy obiło. A w przypadku Zdrojewskiego nie obijało się nigdy źle, a często tylko dobrze. Ludzie pamiętają go jako dobrego gospodarza Wrocławia, ale też i teraz mają o nim dobre zdanie jako o ministrze kultury.

WROCŁAWSCY POLITYCY KOMENTUJĄ

Dawid Jackiewicz, prezes zarządu okręgowego PiS we Wrocławiu

PO nie mogłaby sobie pozwolić na rezygnację z tego kandydata, z takiej lokomotywy wyborczej, jaką we Wrocławiu jest Bogdan Zdrojewski. Jego pierwsze miejsce na liście wyborczej jest zupełnie zrozumiałe. Także nie jest dziwne, że do Senatu chce kandydować jego żona, choć przypominam sobie jak PO tłumaczyła, że takie opieranie się na nazwisku członka rodziny jest nie do przyjęcia.

Popularność Zdrojewskiego pozostała we Wrocławiu po jego prezydenturze. W Polsce był to początek tendencji do prezydentur marketingowych. Dziś Rafał Dutkiewicz jest jego kontynuatorem. To doskonała autopromocja, marketingu PR. Ale nie o to chodzi. Dziś w rankingach, miast, w których żyje się najlepiej w Polsce Wrocław jest na szarym końcu.

Jednak Bogdan Zdrojewski jest politykiem, który reprezentuje pewien poziom, nigdy nie przysporzył PO powodów do zażenowania, takich jak choćby Mirosław Drzewiecki.

Jeżeli przyjąć, że możliwa jest zmiana światopoglądu Zdrojewskiego i przystałby na wartości, któe przyświecają Prawu i Sprawiedliwości, to mógłby nawet zostać członkiem PIS.

Piotr Babiarz, przewodniczący klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości

Wybór „jedynek” jest wewnętrzna decyzja Platformy Obywatelskiej, oni decydują na kogo stawiają i nie mnie to komentować. Jednak moim zdaniem wyborcy powinni negatywnie ocenić start kandydata, który jesienią ubiegał się o mandat w Sejmiku. Tak samo jak powinni negatywnie oceniać start wiceprezydentów Jarosława Obremskiego i Adama Grehla, którzy po wyborze nawet nie przyjęli mandatów. Wierzę, że wyborcy są zdroworozsądkowi i nie zgodzą się na taką grę.

Stanisław Huskowski, poseł na sejm z ramienia Platformy Obywatelskiej

Takiej decyzji jeszcze nie ma. Barbara Zdrojewska mogłaby ewentualnie kandydować do Senatu, a na tym etapie naszym zadaniem było ułożenie górnej części list w okręgach wyborczych w Polsce jedynie do Sejmu. Barbara Zdrojewska jest rozważana, ale na razie tylko w towarzyskich rozmowach. W kręgach decyzyjnych, którymi są Zarząd i Rada Regionu oraz Zarząd Krajowy nie było takich dyskusji. Postanowiliśmy, że kandydatów i miejsca partia określi zdecydowanie później, biorąc pod uwagę posunięcia innych partii. W okręgach jednomandatowych jest ważne kto ma zamiar kandydować w danym miejscu. Nie umiem określić dokładnie kiedy poznamy nazwiska, ale będzie to najpewniej dopiero późna wiosna.

Natomiast inną kwestią jest, czy powinni oni kandydować w tych samych wyborach. Moim zdaniem nie jest to żaden przejaw nepotyzmu. Negatywne skojarzenia miałbym gdyby Barbara Zdrojewska była znana tylko z tego, że jest żoną ministra. Tymczasem ona od ośmiu lat jest aktywnym politykiem we Wrocławiu i przez ten czas nigdy nie korzystała ze wsparcia męża. Ona swojej pozycji dobiła się samodzielnie.

Jacek Uczkiewicz, kandydat SLD na prezydenta Wrocławia w wyborach samorządowych

Jest to ich autonomiczny wybór. Każda partia stara się układać listy by uzyskać jak najlepszy wynik. Jednak jeżeli ktoś ubiega się o mandat we władzach samorządowych, to jest to dziwną sytuacją gdy kilka miesięcy po uzyskaniu tego mandatu deklaruje wolę startowania w kolejnych wyborach. Jest to niezależnie od partii. Nie jest prawnie zabronione, ale gdybym był prezesem partii powiedziałbym – zadeklarowałeś się do samorządu, to pracuj. Nie wiem jak takie przeskakiwanie z miejsca na miejsce zostanie odebrane, ale według mnie nie jest to przykład dobrych obyczajów politycznych.

Z politykami rozmawiali Wojciech Sitarz i Paweł Fąfara


Robert Włodarek



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl