Akcja wojennego thrillera w reżyserii Edwarda Bennetta rozgrywa się w okupowanej przez Niemców Belgii. Główna bohaterka (Martha Plimpton) z narażeniem życia działa w ruchu oporu.
We Wrocławiu ujęcia kręcono m.in. przy ulicy Mierniczej i w okolicach Akademii Sztuk Pięknych. Na Odrze w pobliżu Muzeum Narodowego filmowano scenę bombardowania.
Wysadzanie ładunków pod wodą wymaga sporo pracy, obliczeń i prób. Imitowanie bombardowania odbywa się za pomocą silnych wojskowych materiałów wybuchowych.
Nakręcenia sceny odmówili pirotechnicy z Łodzi, którzy obawiali się wypadku. Sprowadzenie speców z Anglii było kosztowne i reżyser zastanawiał się, co dalej.
- Znałem się na tym, bo przez wiele lat wykładałem minerstwo w Wyższej Szkole Wojsk Inżynieryjnych we Wrocławiu. Ostatecznie filmowcy zaproponowali mi współpracę – opowiada Marek Łukowski, obecnie szef firmy zajmującej się wyburzaniem bunkra przy Dworcu Głównym.
Aby odpalić kilkanaście kilogramów trotylu na Odrze ekipa w ekspresowym tempie musiała zdobyć zezwolenia z melioracji wodnych, urzędu rybołówstwa i od konserwatora zabytków. Kiedy wszystko załatwiono na poligonie wodnym w rejonie Osobowic przeprowadzono próby.
- Efekt miał przypominać prawdziwe bombardowanie. Podczas wybuchu olbrzymie słupy wody miały się wznieść na kilkanaście metrów w górę. Ładunki były zanurzone na głębokość ok. 2 metrów. Każdy był zaopatrzony w pływak, kotwicę i linki. Pracy było sporo, a czasu bardzo mało – opowiada były saper.
Podczas kręcenia przeprowadzono dwie serie wybuchów. Ładunki odpalano z nabrzeża w pobliżu mostku przy zatoczce gondoli. Scena, którą przygotowywano kilka dni w filmie trwa zaledwie parę sekund.