Na wielkim gruzowisku, wśród unoszących się jeszcze kłębów pyłu, ratownicy z psami poszukują poszkodowanych. Gdy tylko znajdą któregoś, na miejsce rusza patrol medyczny. Scenariusz podobny do tego z katowickiej Hali.
- Ćwiczenia na gruzach staramy się przeprowadzać przynajmniej raz na dwa miesiące – mówi Marcin Kowalski, szef szkolenia GRM PCK Wrocław, organizator ćwiczeń – to stałe podtrzymywanie gotowości, na wypadek realnego zdarzenia. Ważne są dla nas manewry z DGPRem z Siechnic, sami mamy raczej medyczną specyfikę pracy, stąd nie dysponujemy psami poszukiwawczymi. Wspólnie możemy się uzupełniać.
Plan kilkugodzinnych manewrów przygotowanych przez Grupę Ratownictwa Medycznego (GRM) PCK we Wrocławiu pozornie nie był skomplikowany. Po wezwaniu na miejsce katastrofy budowlanej ratownicy mieli udzielić pomocy poszkodowanym przygniecionym na zawalisku.
Założeniem była koordynacja działań trzech różnych, choć ściśle ze sobą współpracujących od kilku lat jednostek ratowniczych. Pierwsza na gruzowisko wchodziła Dolnośląska Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza OSP Siechnice, której przewodnicy wraz z psami przeszukiwali teren. O odnalezieniu poszkodowany, informowano koordynatora GRM, który wysyłał patrol ratowniczy mający za zadanie dotrzeć do poszkodowanego, wydobyć go spod gruzu oraz ewakuować do miejsca, z którego będzie mógł go odebrać ambulans.
Trudności ćwiczono podczaj pracy w realistycznych warunkach, w tym szczególnie istotne elementy: bezpieczeństwo pracy ratownika w „strefie 0”, możliwie szybkie wydobycie poszkodowanego, podstawowe zaopatrzenie obrażeń i transport do zaimprowizowanej „strefy bezpiecznej”, w której dr Marek Brodzki, lekarz grupy, który kierował nią podczas akcji na gruzowisku katowickiej hali MTK, odbierał poszkodowanego od patrolu oceniając zarazem jego pracę.
Obiekt jest dobrze znany członkom GRMu – kilka razy w roku zabezpieczali w nim koncerty techno i inne imprezy masowe. Nigdy jednak nie mieli okazji ćwiczyć w niej podobnego scenariusza.
Obok DGPRu z czerwonokrzyskimi ratownikami ćwiczył także patrol Harcerskiej Grupy Ratowniczej „Starówka” z Wrocławia.
- W symulacjach tego rodzaju akcji najważniejszy jest realizm improwizowanej sytuacji – powiedział jeden z ratowników. - W tym przypadku był on bardzo wysoki, specjalnie osłabiono oświetlenie miejsca „zdarzenia”, a wejście tuż po ekipie remontowej, dawało wrażenie pojawienia się w mocno zapylonym terenie już w chwilę po wypadku.
W 2006 roku członkowie GRM byli jedyną formacją ratowniczą z Dolnego Śląska biorącą udział w akcji ratowniczej gdzie przy ścisłej współpracy ze Strażą Pożarną i jednostkami Ratownictwa Górniczego, członkowie grupy przez całą noc pracowali w tzw. „Strefie 0”. Do dziś częściowo zmienił się skład grupy, są z niej jednak jeszcze osoby pamiętające zdarzenia z przed pięciu lat.