W lipcu ub. roku 14-letni Filip grał w piłkę na boisku gimnazjum. W pewnym momencie piłka wleciała za mur. Chłopak wdrapał się po nim, a gdy wracał, przytrzymał się siatki, która była pod napięciem. Został porażony prądem i zginął na miejscu. Siatka była pod napięciem 234 woltów, ponieważ doszło do przebicia z kabla, który dostarczał prąd do zakładu czyszczenia pierza. Właścicielka zakładu twierdzi, że zgłosiła tę sprawę, ale nikt się nią nie zajął. O tym samym mówią uczniowie oraz woźna, którzy informowali szkołę o przebiciu.
W wyniku śledztwa okazało się, że na dwa tygodnie przed tragicznym wypadkiem zgłoszono do policji i pogotowia energetycznego informację o siatce pod napięciem. Nagrany jest zapis rozmowy telefonicznej. Policjant z Rakowca, Krzysztof C. zamiast przyjąć zgłoszenie, odesłał rozmówczynię do Rejonowej Dyspozycji Mocy. Tam dyspozytor, Zygmunt L. również nie podjął żadnych czynności.
W stan oskarżenia postawiono Ewelinę G., dyrektorkę gimnazjum nr 3 przy ul. Świstackiego, Krzysztofa C., policjanta z komisariatu Wrocław-Rakowiec i Zygmunta L., pracownika Rejonowej Dyspozycji Mocy. Pierwszym dwóm osobom za narażenie życia chłopaka grozi kara do pięciu (dyrektorka) i do trzech lat więzienia (dyspozytor). Krzysztof C. za niedopełnienie obowiązków może posiedzieć trzy lata.