Początkowo biorąc do ręki gazetę, nie dostrzegał, że obok treści, znajdują się w niej także zdjęcia. Nie miał świadomości, że o fotografii można mówić jako o zjawisku. Uświadomił mu to przyjaciel, zapalony fizyk. Od tamtej pory uznał, że skoro przy temacie fotografii można mówić o teorii czasu, to dlaczego by nie używać jej także do opowiedzenia prostszych rzeczy. I tak zaczęła się jego przygoda z fotografowaniem połączonym z poznawaniem.
Tomasz Tomaszewski po raz kolejny pokazuje wrocławianom, co udało mu się zaobserwować w kolejnej, odwiedzanej przez niego części świata, a dokładnie na kawałku polskiej przestrzeni. Tym razem postawił sobie za cel ukazanie ludzi pracy.
Wybrał Śląsk, ponieważ zawsze był on kojarzony z przemysłem ciężkim i pracą fizyczną.
Kiedy dotarł na miejsce, doszło do konfrontacji także i jego dotychczasowych wyobrażeń z zupełnie inną rzeczywistością. Wiedział już wtedy, że przedstawi Śląsk w kolorze, czyli inaczej, niż był pokazywany wcześniej.
- Odkryłem, że Ślązacy są fenomenalnie tolerancyjni, znacznie bardziej, niż ludzie w innych regionach kraju, które odwiedzałem. Mają fantastyczne poczucie humoru i ponad wszelką miarę, cenią pracę. Zauważyłem też, że wartości, które dla mnie są ważne, takie jak stosunek do starszego człowieka, wychowanie młodych ludzi, relacje rodzinne, czy przyjaźń, przetrwały tam znacznie lepiej, niż w innych miejscach Polski – stwierdza.
Według Tomaszewskiego wystarczy odrobina skupienia i nie traktowanie ludzi w sposób przedmiotowy. Wtedy świat staje przed człowiekiem otworem. Przebywając przez kilka miesięcy na Śląsku, nie bał się nowego otoczenia, tylko skrupulatnie je poznawał. Zjeżdżał z górnikami do podziemi metanowych kopalni i przebywał z nimi bez przerwy po siedem godzin dziennie.
Jak tłumaczy, nie robił zdjęć z oddali, tylko starał się być tak blisko, by czuli, że jest „swój”. Dzięki temu mógł dostrzec, jak bardzo są oddani swojej pracy i jak jest ona ciężka. Chodząc uliczkami miast, czy odwiedzając podwórka zrozumiał, że panuje na nich atmosfera troski o drugiego człowieka.
- Spełniają one rolę socjologiczną. Są małymi, pełnymi radości światami, gdzie każdy potrafi zaopiekować się innym, gdy ten tylko jest w potrzebie – mówi.
„Hades?” przełamuje stereotypy, które przypisuje się ludziom Górnego Śląska. Znak zapytania jest zabiegiem celowym autora.
– Mimo, że byłem w miejscach, gdzie nie ma światła, to jednak zobaczyłem tam życie i myślę, że uwierzyłem też w przyszłość tego całego regionu. Mam nadzieję, że rzeczywiście będzie ona w jasnych, żywych kolorach tak, jak na moich zdjęciach – podsumowuje.
Wystawę w Starym Ratuszu można oglądać do 6 lutego.