- Mój dziadek doprawiał flaki tak, że jako dziecko myślałam, że na nic ostrzejszego nie trafię – mówi pani Maria, wielbicielka wschodniej kuchni. – Potem jednak spróbowała ostry sos do kebabu pod Wawelem i ... nigdy więcej. Pół litra wody pochłonęłam zanim w miarę ugasiłam podniebienie. W Krakowie poznałam jak musiał czuć się smok wawelski – dodaje z uśmiechem.
To jednak nic w porównaniu z sosem 16 Million Reserve. Jest on tak ostry, że przed kupnem kryształowej buteleczki specyfiku trzeba podpisać dokument, który w razie zgonu zwalnia producenta z odpowiedzialności. Nie dziwi to, gdy poznamy dane: sos jest bowiem 30 razy silniejszy od naprawdę super pikantnego Red Savina z Maksyku i 8 razy przewyższa tabasco. Może się zdarzyć, że gdy zdrowa osoba z nim przesadzi, trafi do szpitala. Śmierć natomiast grozi smakoszom z astmą.
Sos ten to wynalazek Amerykanina Blaira Lazara. Przy produkcji wykorzystał on kilka ton świeżego pieprzu i najostrzejszych chilli. Przy procesie tworzenia zakładano specjalne kombinezony i maski.
- Ja bym z nim „Wściekłego psa” nie wypił – komentuje pan Adrian, który raczył się nimi w jednym z wrocławskich pubów.
Na Dolnym Śląsku nie brakuje ostrych przypraw. Bez większych problemów można dostać paprykę habanero, która należy do najbardziej pikantnych i ostrych w smaku. Pochodzi ona z Ameryki Południowej. Ma ona kilka odmian w tym Red Savina, uważana za najostrzejszą paprykę świata. W rzeczywistości jednak przebija ją indyjska Naga Jolokia.