Niemcy wycofując się zaminowali główne drogi i tory kolejowe w mieście. Ładunki wybuchowe podkładali pod urządzenia kierowania ruchem, semafory i transformatorownię. Na głównym węźle w okolicy mostów przy ul. Małachowskiego wysadzili nastawnię.
- Wybuch był bardzo silny. Część muru oporowego pod wiaduktem została zniszczona i przeleciała na ulicę Hubską. Przez to ruch na pewien czas został zablokowany. Z nastawni pozostało kłębowisko żelbetonu i kabli – opowiada Zygmunt Sobolewski, emerytowany pracownik PKP i dziennikarz gazety kolejowej „Wolna Droga”.
Niemieccy saperzy zaminowali również chodniki i ulice. Stosowali do tego min przeciwpancernych i przeciwpiechotnych. Dla rozbrajających ładunki Rosjan niespodzianką były miny niewykrywalne ze szkła, drewna i ebonitu.
- Ówczesne wykrywacze min sygnalizowały jedynie większe gabarytowo kawałki metalu znajdującego się pod warstwą ziemi. Miny szklane były praktycznie niewykrywalne – mówi Jan Sośnierz, oficer wojsk inżynieryjnych na emeryturze.
Ukryty ładunek w lornetce
Okupanci stosowali 43 rodzaje min. Pod koniec walk świadomi swojej klęski zaminowali cały Dolny Śląsk. W okolicach Szprotawy, Głogowa, czy Żar gęstość zaminowania wynosiła ok. 5 tys. min na jeden kilometr kw.
Szczególnie niebezpieczne były tzw. miny pułapki. Był to zazwyczaj atrakcyjny przedmiot np. nóż, lornetka lub pistolet, który w chwili dotknięcia eksplodował. Miny pułapki tzw. kombinowane zazwyczaj nie zabijały, ale urywały dłonie powodując trwałe kalectwo.
Wrocław minowano rzędami. Ładunki rozmieszczano od siebie, co 6-10 metrów. Oprócz infrastruktury kolejowej i drogowej zaminowano wiadukty i zakłady produkcyjne.
Po sprawdzeniu obiektów Rosjanie pisali na murach czarną farbą „min niet”.
W całej akcji rozminowania Ziem Odzyskanych życie straciło 293 saperów, zaś 461 zostało rannych lub okaleczonych.
Odcięli dopływ wody
Po wojnie polscy kolejarze odkryli bunkry i przejścia przy Dworcu Głównym. Schron, który obecnie jest wyburzany miał tunel do drugiego dużego bunkra przy ulicy Dworcowej (po wojnie został wyburzony).
- Mówiono również, że schron przed dworcem był połączony tunelem z siedzibą obecnej dyrekcji PKP przy ul. Joannitów – dodaje Mirosław Siemieniec, rzecznik Polskich Linii Kolejowych we Wrocławiu.
Przez wiele lat podziemia zalewała woda. Mówiono nawet, że schron ma połączenie z fosą. W latach 60-70 udało się odciąć dopływ wody.
Kilka dni temu wrocławscy archeolodzy odkryli przejście podziemne pod dworcem. Nie wiadomo, dokąd prowadzi, ani jaką ma długość, bo część tunelu znajduje się pod wodą.