Psy i koty były wystraszone. Uciekły swoim właścicielom podczas sylwestrowej nocy. Straż miejska wyjaśnia też, kto opiekował się psem przywiązanym do słupka przy ulicy Jaracza.
- O godzinie 4.30 obok stacji benzynowej strażnicy znaleźli psa przywiązanego do słupka. Przy czworonogu nie było właściciela. Zwierzę trafiło do schroniska – informuje Sławomir Chełchowski, rzecznik straży.
Kilka lat wcześniej TOZ miał zgłoszenia do poranionych petardami ptaków, psów i kotów. Jeden z mieszkańców wymyślił wyjątkowy sposób znęcania się nad czworonogiem: do kiełbasy włożył petardę, zapalił lont i rzucił psu. Nawet podczas niedużego wybuchu przy twarzy czworonóg miał niewielkie szanse na przeżycie.
- Zwierzęta podczas sylwestrowych wystrzałów wpadają w panikę, bo nie są do tego przyzwyczajone. Co innego człowiek, która ma wyobraźnię, potrafi przewidzieć skutki i zdaje sobie sprawę, że to zabawa – tłumaczy Mateusz Czmiel, rzecznik wrocławskiego TOZ-u.
Zwierzęta nie rozumieją skąd huki i błyski. Dla nich oznacza to niebezpieczeństwo. Stwierdzono, że detonacje petard powodują u psów bardzo silny ból, ponieważ czworonogi mają bardziej wrażliwy słych niż ludzie.
- Na wsi przestraszony pies potrafi zerwać się z łańcucha. Przerażony biegnie na oślep. Jest w szoku i może łatwo wpaść pod samochód. Czworonogi w panice odbiegają tak daleko od domu, że później się gubią – opowiada Iwona Nadolska, współpracująca z Fundacją For Animals.
Paradoksalnie w lepszej sytuacji są bezdomne koty, które mimo tego, że nie mają domu, to jednak znają swoje rewiry, gdzie czują się bezpieczne.
Co roku organizacje broniące praw zwierząt apelują, aby podczas zabaw z fajerwerkami nie zabierać czworonogów.
- Słyszałam o akcji „Nie strzelam w Sylwestra” myślę, że to dobry pomysł, który nie umniejszy zabawy sylwestrowej, a zwierzętom pozwoli spokojniej przetrwać zabawę – kończy Iwona Nadolska.
Fajerwerki były prawdopodobnie przyczyną śmierci tysięcy ptaków w USA, Australii i Szwecji.