Brzęczą piły, panowie nie rozstają się z papierosem, a naręcza jemioły sypią się na chodnik. Ale dlaczego? "Urzędnicy tak chcieli", mówią wykonawcy robót.
- Mamy zezwolenie UM. Wycinane topole są częściowo puste w środku i w 80% pokryte są pasożytem - jemiołą - mówi Elżbieta Weretelnik z Urzędu Skarbowego Stare Miasto.
Według naszej rozmówczyni, topole były sadzone w 1968 roku, a z zasady wycina się je po 30 latach. Przycinanie przeprowadzone 6 ;lat temu niewiele pomogło. Ostatnio sporych rozmiarów gałąź zwaliła się na ulicę Salezjańską. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
- Między wycinanymi topolami rosną klony, które przez wiele lat nie mogły się przez nie przebić. Na wiosnę będziemy sadzić także nowe drzewka. Zależy nam przede wszystkim na bezpieczeństwu przechodniów - mówi Elżbieta Weretelnik.
Renata mieszka w okolicy od dzieciństwa i mówi, że na dźwięk piły kraja jej się...serce.
- To był mój teren zielony, tu chodziłam do szkoły, tu grabiłam liście jako mała dziewczynka...Teraz muszę czekać kolejne 30 lat, aż urosną nowe drzewa - mówi.