Wszystko wydarzyło się podczas spływu kajakowego, który organizował klub "Pegaz". Brało w nim udział kilkudzisięciu amatorów kajakarstwa. Trasa przebiegała tak, że trzeba było przepłynąć przez śluzę Mieszczańską, która właściwie zawsze jest zamknięta. Operatorem zapory był młody chłopak. Jak sie okazało - znajdował sie pod wpływem alkoholu. Zbyt szybko otworzył wrota, przez co poziom wody szybko się podniósł. Lekkie kajaki zostały wywrócone do góry dnem. - Wszystko wyglądało bardzo groźnie, ale na szczęście każdy kajakarz miał założoną kamizelkę ratunkową - powiedział nam Piotr Gancarz, prezes klubu "Pegaz". Jedna osoba trafiła do szpitala z lekkimi obrażeniami. Hospitalizowany został również mężczyzna, który pomagał wydobyć z rzeki kajakarzy. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Tymczasem pijany operator śluzy trafił do izby wytrzeźwień. Policja prawdopodobnie postawi mu zarzuty narażenia na niebezpieczeństwo życia i zdrowia. Grozi za to trzy lata wiezienia.
Zdjęcie: Agencja Gazeta