Są niewielkie i jest ich tylko dwanaście. Wykonane z miedzi blaszane żołędzie najlepiej oglądać stając naprzeciwko wejścia do piwnicy Świdnickiej. Gdy podniesiemy głowę do góry zobaczymy szpiczastą, zielona wieżyczkę i „wyrastające” z niej trzy pałąkowato wygięte, nagie gałązki. Na ich końcach widać kształty dębowych żołędzi. Aby wyjaśnić tajemnice tego symbolu musimy zajrzeć do dawnych opisów Wrocławia i przenieść się do samych początków naszego miasta. Od niepamiętnych czasów na obszarze Dolnego Śląska mieszkały plemiona słowiańskie, Ślężanie oraz mniej liczne plemiona celtyckie. Zarówno ówcześni Celtowie, jak i Ślężanie byli poganami. Choć różnili się oni od siebie, to jedną cechę mieli wspólną. W odróżnieniu od innych pogańskich plemion nie budowali ani drewnianych ani murowanych świątyń dla odprawiania swojego kultu. Swoje obrzędy religijne odprawiali na łonie natury, a ściśle w „Świętych Gajach”. Były to miejsca szczególne, najczęściej ulokowane na wzniesieniach, gęsto obsadzone wkoło drzewami dębowymi, uważanymi za wyjątkowe i „święte”. To właśnie dokładnie to miejsce, w którym dziś stoi Ratusz było niegdyś „Świętym Gajem”. Ulokowane blisko ówczesnych granic osady, z której później wyrósł Wrocław, spełniało wszystkie warunki potrzebne dla celebrowania pogańskich obrzędów. Wstęp do niego mieli wyłącznie kapłani. Ci, którzy nimi nie byli za przekroczenie jego granic mogli zapłacić głową. Kara śmierci groziła także tym, którzy odważyli się ściąć jeden z dębów okalających gaj. Ale dla Dolnego Śląska nadeszły nowe czasy. W 1000 roku ustanowiono we Wrocławiu biskupstwo, którego jednym z nadrzędnych zadań była walka z pogaństwem. Pierwszą ofiarą tej walki padł wrocławski „Święty Gaj”. Na polecenie księży ścięto wszystkie dęby. Pogan wrocławskich ogarnęło przerażenie i zgroza. Kapłani wiedzieli, czym to grozi, na miasto miały rychło spaść klęski i pogromy. I rzeczywiście, nie mylili się co do swoich przepowiedni. Następne stulecia pokazały dobitnie jak wielkim błędem było wycięcie świętych drzew. Zaczęło się do licznych pożarów oraz epidemii dżumy, a do tego doszły jeszcze najazdy wrogów – Niemców, Czechów i Tatarów. Próbowano te nieszczęścia różnie tłumaczyć, ale lud wiedział swoje. Dlatego, gdy w 1343 roku postanowiono powiększyć Ratusz o piętro, ojcowie miasta powzięli myśl, aby na dachu budowli umieścić symboliczne owoce dębu. Miały one oddalić klęski od miasta. Jest ich razem 12, dokładnie tyle ile ścięto świętych dębów z pogańskiego miejsca kultu. Czy obroniły miasto przed klęskami? Historia pokazała, że nie zawsze było to możliwe, ale na pewno uchroniły miejsce dawnego kultu, bo Stary Ratusz we Wrocławiu nie jedno przeżył i nadal jest największą ozdobą miasta.