- Mężczyzna poinformował nas, że został uprowadzony przez nieznanych sprawców. Funkcjonariusze pojechali sprawdzić miejsce, o którym mówił. W lesie w pobliżu Środy Śląskiej znaleziono doszczętnie spaloną skodę – informuje Marta Stefanowska z policji w Środzie Śląskiej.
Po zbadaniu proboszcza okazało się, że ma we krwi 0,44 promila alkoholu. Kiedy policjanci zaczęli wypytywać duchownego o szczegóły ten odwołał swoje zeznania i przyznał, że wszystko wymyślił.
Na jego temat mieszkańcy Kryniczna mają różne opinie. Wielu twierdzi, że duchowny nadużywa alkoholu i prowadzi „rozwiązły” tryb życia.
- Cały majątek kościelny przegrał w karty. Nic dziwnego, że teraz ma kłopoty – przekonuje jedna z mieszkanek, która chce pozostać anonimowa.
Proboszcz nadal jednak odprawia msze. Podczas jednego z nabożeństw prosił wiernych, aby nie rozmawiali na jego temat i nie słuchali plotek do czasu zakończenia kłopotów osobistych.
Księdza broni rada parafialna.
- Dziś ludzie wymyślają różne bzdury, aby zaszkodzić kościołowi. Ksiądz nie pije. Nie jest też prawdą, co ludzie o nim mówią – podkreśla Zbigniew Kuriata z rady parafialnej.
Duchowny potwierdza, że auto doszczętnie spłonęło w lesie. Nie chce jednak rozmawiać o szczegółach. Tłumaczy, że pożar powstał prawdopodobnie w wyniku zwarcia instalacji elektrycznej. Dlaczego nie wezwał straży pożarnej? – nie wiadomo.
- Wiem, że ludzie o mnie plotkują, jednak nie będę mówić dlaczego. Samochód doszczętnie spłonął z dokumentami. Wróciłem do Kryniczna rozebrany do połowy i z poparzeniami, stąd te plotki. W karty gram sporadycznie i wyłącznie z organistą – wyjaśnia duchowny.
O sprawie dowiedziała się wrocławska Kuria Metropolitalna. Jej rzecznik ks. Stanisław Jóźwiak tłumaczy, że proboszcza nie odsunięto od prowadzenia nabożeństw i dano mu szansę na poprawę.
- Chodzi o problemy natury osobistej, a ksiądz jest w fatalnej kondycji psychicznej. Przeprowadziliśmy z nim rozmowę i stwierdziliśmy, że nie ma powodów, aby odsuwać go od prowadzenia mszy. Nasz brat rokuje nadzieję – kończy rzecznik.