Łącznie torowiska we Wrocławiu mają 199 km i 324 m mierzone w metrach toru pojedynczego. - Prezydent chce by komunikacja szynowa była we Wrocławiu konkurencyjne – zapowiadał w lecie Paweł Czuma, dyrektor biura prasowego urzędu miasta. - Ma być atrakcyjniejsza dla ludzi i szybsza. A naszym zadaniem jest realizacja tych założeń. Urzędnicy wyliczali również gdzie można wydzielić torowisko bez konfliktu? Oto wymienione odcinki: most Osobowicki, ul. Słowiańska, ul. Św. Wincentego, ul. Jedności Narodowej, ul. Piastowska,. most Uniwersytecki, most Pomorski Płn., ul. Skłodowskiej, ul. Mostowa, most Pomorski Płd., ul. Szczytnicka, ul. Pułaskiego, ul. Hubska, ul. Przyjaźni. Tam też mogliśmy się najszybciej spodziewać efektów. I rzeczywiście są, ale czy na pewno wyszło to kierowcom i pasażerom komunikacji miejskiej na dobre?
Jak się bowiem okazało, działania zmierzające do usprawnienia jazdy komunikacją miejską oznacza wymalowanie białych linii. O ile na nawierzchni asfaltowej widać je dobrze nawet pół roku po wymalowaniu, to na kostce zaczyna się ona ścierać już po kilku tygodniach. Przykładem jest most Pomorski czy Pułaskiego.
Kolejny problem stanowi zbyt małe pole wydzielonego dla komunikacji miejskiej obszaru. Samochody, ustawiając się blisko linii do skrętu w lewo, blokują tramwaj. Dzieje się tak np. na ul. Św. Wincentego w stronę Trzebnickiej. – Nie stanąłem na linii nawet połową koła – tłumaczy pan Adrian, mieszkaniec ul. Niemcewicza. – Miałem raz kolizję z tramwajem i wiem, że to nic przyjemnego. Dlatego też specjalnie zostawiłem sobie miejsce. Okazało się, że było to za mało. Tramwaj musiał się zatrzymać, a ja starałem się wymanewrować autem tak, bo zrobić mu miejsce. Ale to nie był mój błąd. Ustawiłem się przecież przy polu wydzielonym, więc dlaczego się nie zmieściliśmy razem. Otóż linia odznaczająca tor jazdy samochodów została wymalowana tak, by zostawić odległość mniej więcej 30 cm od torów. Nie ma możliwości, żeby skład się zmieścił.
– My jesteśmy tylko wykonawcą – tłumaczy Krzysztof Kubicki, rzecznik prasowy ZDiUM. – Pasy malujemy zgodnie z wytycznymi w projektach, dostarczonych nam przez urząd miejski.
Z drugiej strony mamy przykład Pułaskiego czy Piłsudskiego w stronę Zielińskiego, gdzie zostawiono zbyt szeroki pas dla jednego auta, jednak za wąski dla dwóch. Niestety wrocławscy kierowcy skwapliwie korzystają z tego faktu i stają obok siebie, co sprawia, że blokują przejazd tramwajom. Nie jest bowiem ważne czy auto wystaje o 10 cm czy zajmuje torowisko całą swoją szerokością, skoro przejechać i tak komunikacja miejska nie może.
- Brakuje fizycznych separatorów – sugerują kierowcy – Zdyscyplinowałoby to niektórych cwaniaków, którzy myślą, że się wcisną. Jeśli przepisy nie mogą nauczyć ich kultury jazdy, może zrobią to blokady. Inaczej wydzielenie torowisk pozostaje fikcją.