Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Marika: Czasem jestem miękką bułą

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Nasza rozmowa z Mariką tuż przed jej środowym koncertem w klubie Alibi, promującym płytę "Put your shoes on/off".
Marika: Czasem jestem miękką bułą
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Marika: Czasem jestem miękką bułą
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Marika: Czasem jestem miękką bułą
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Marika: Czasem jestem miękką bułą
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Lubisz Wrocław?

- Wrocław jest jednym z moich ulubionych miast w tym kraju. Bardzo się upierałam, żeby tu studiować, nawet zdałam tu na studia, ale ostatecznie wybrałam Poznań. Bliżej do rodziców. Zdałam na filologię polską. Testy rozdawał jeszcze prof. Mrożek. Zdałam też do Warszawy. Wrocław to miasto, w którym zawsze dobrze wychodzą koncerty. Niezależnie od ilości widzów atmosfera zawsze jest dobra. Ostatnio byłam we Wrocławiu dwa tygodnie temu, na otwarciu klubu Marrakech. W samym Alibi nie byłam może z trzy lata. Ostatnio graliśmy z klubie W-Z. Pierwszy raz koncertowałam w klubie Madness w 2003 roku.

W jakim kierunku zmierzasz jako artystka?

Na pierwszej solowej płycie „Plenty” próbowałam odciąć się nieco od „łatki” wokalistki dancehallowej, bo często spotykałam się z opinią, że zamiast śpiewać, potrafię tylko skandować. A ja zawsze lubiłam śpiewać i słuchałam bardzo różnej muzyki. Na „Plenty” zamiast nawijać postanowiłam śpiewać, co z perspektywy czasu wydaje mi się dość ryzykowne. Myślę, że zyskałam wtedy nowych fanów, ale rozczarowałam tych, którzy lubi właśnie to nawijanie i skandowanie. Ale ja musiałam to zrobić, bo nie widziałam dla siebie innej drogi. W tej chwili mam wrażenie, ze nikomu niczego nie muszę udowadniać. Będę robiła to, na co mam jako artysta ochotę, będę pisała piosenki zgodnie ze swoimi przekonaniami i swoim gustem. Na tyle, na ile pozwala mi talent.

Twoje teksty pokazują cię jako silną kobietę. A jaka jesteś w życiu prywatnym?

Staram się być silną kobietą, co nie zawsze mi wychodzi. Bywają sytuacje, które rozkładają mnie na łopatki i wtedy jestem miękką bułą, nie mam ochoty ani sił walczyć. Wydaje mi się, że to jest naturalne i ludzkie i przydarza się każdemu. Raz jesteśmy na wnoszącej, raz na opadającej fali. Mój zawód wymaga ode mnie umiejętności patrzenia na sprawy z dystansu. Bo jeśli na przykład na jeden koncert przychodzi 700 osób, a na drugi 100, to jeśli zaczęłabym myśleć, że nikt mnie nie kocha, nie rozumie i nie chce, to zamknęłabym się w sobie i przestałabym tworzyć. Miewam chwile, gdy myślę: to już koniec, wycofuję się z tego biznesu i zakładam inny (śmiech). Jest wielu artystów, którzy wpadają w depresję i się wycofują, bo nie są w stanie znieść kubłów pomyj wylewanych na ich głowy. Są też tacy, którzy zbyt napompowują się pochwałami i tracą kontakt z rzeczywistością. Ważne jest też dystans do krytyki, na która narażona jest każda osoba publiczna. Ja stoję trochę okrakiem, bo jedni mówią, że jestem za bardzo popowa jak dla alternatywy, a drudzy, że zbyt alternatywna dla popu. Przez to nikt nie przeczyta o mnie na „Pudelku”, ale ludzie komentują moja twórczość i osobę na łamach Internetu w sposób niekontrolowany. Musiałam się na to uodpornić. Z tego, co wiem, ze menadżerowie gwiazd sami wysyłają materiały do mediów typu „Pudelek”, bo tak zapewniają im rozgłos. Są też słabe osobowości, które dają się zdominować silnemu menadżerowi. A ja nie lubię chodzić do programów o praniu bluzek czy pieczeniu ciast, jak np. Beata Kozidrak czy Edyta Górniak. Nie pasjonuje mnie gotowanie ani romansowanie, tylko muzyka. Nie prezentuję ludziom swojej prywatności, tylko swoją twórczość. Niektórzy artyści wychodzą z założenia, że „lepiej, żeby mówili źle niż nie mówili wcale”. Ja wychodzę z dokładnie odwrotnego.

Skąd czerpiesz inspirację, gdy piszesz piosenki?

Myślę, że większość moich piosenek ma moc autoterapeutyczną, ale też terapeutyczną, jak dają mi do zrozumienia fani. Inspiracja do piosenek, takich jak „Uplifter”, „Siła ognia” i „Today” jest…dół! Jest moje złe samopoczucie, kiedy to muszę sama siebie kopnąć w d… i powiedzieć sobie „daj krok do przodu, nie zadręczaj się”. Są rzeczy, na które nie mamy wpływu, ale są też takie, na które mamy wpływ. Jeśli weźmiesz się w garść i pchniesz swoje życie do przodu, jesteś w stanie totalnie przeformułować swoją rzeczywistość. Słowem: inspiracją jest tzw. wewnętrzne życie artysty (śmiech). Poza tym inspiracją są doświadczenia z facetami - moje i moich znajomych kobiet. Tak powstała piosenka „Filofionka”.

Album „On” została przyjęty lepszymi recenzjami niż „Off”. Dlaczego zdecydowałaś się zremiksować płytę?

Zawsze mówiłam, że najgorsza jest trzecia płyta, więc chciałam mieć to już za sobą (śmiech). A tak naprawdę…chciałam mieć podwójną płytę (śmiech). Generalnie stwierdziłam, że płyta „On” jest za mało taneczna, a ja uwielbiam tańczyć. Chciałam, żeby moje piosenki były puszczane na dyskotekach. Teraz okazuje się, że i tak DJ-je miksują je po swojemu. Te remiksy powstawały bez mojego udziału i niektóre bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły.

Dla wielu kobiet i mężczyzn jesteś bardzo atrakcyjną kobietą. Powiedz, jak dbasz o siebie i swój równie piękny głos.

Jeśli chodzi o głos, nie jestem dobrym przykładem. Ostatnio złamałam wszelkie zasady BHP w moim zawodzie i wylądowałam na kozetce u foniatry i na rehabilitacji. Nie potrafię po koncercie odmówić sobie imprezy do rana, podczas której chcę zawsze zaśpiewać wszystkie piosenki na tzw. totalnym furkocie. Jestem łobuzem. Jeśli chodzi o moje ciało, to nie jem mięsa, staram się jeść lekko i zdrowo. Jem z miłością, a nie w pośpiechu. Ale nie ćwiczę, bo jestem też leniem (śmiech). No i staram się nie stresować i nie martwić, choć ostatnio mi nie wychodzi.

Co myślisz o legalizacji marihuany?

Jestem zdecydowanie za legalizacją, ale za specyficzną. Życzyłabym sobie, by status marihuany wyglądał identycznie, jak status alkoholu i papierosów w naszym kraju. Żeby w sklepach monopolowych były sprzedawane skręty w paczkach, odpowiednio kontrolowanej jakości, no i od 18 lat. Powinna być akcyza na skręty.

Dziękuję za rozmowę.


Marta Gołębiowska



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Wtorek 23 kwietnia 2024
Imieniny
Ilony, Jerzego, Wojciecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl