- Nie lubię tędy jeździć - zwierza się pan Marian, kierowca, który mieszka na ul. Nowowiejskiej. - Tutaj jest bardzo ciasno, zabrano pas ruchu na rzecz komunikacji miejskiej i jeszcze przechodniom nie chce się iść na pasy, które są 20 metrów dalej i wychodzą wprost na maskę. Raz niemal na maskę wyskoczyło mi dziecko, więc gwałtownie zahamowałem, a auto jadące za mną zatrzymało mi się milimetry od zderzaka. To skandal i skrajna nieodpowiedzialność.
Co tak wzburza kierowców? Na ul. Jedności między Oleśnicką a Kluczborską powstaje nowa plomba. W związku z tym mniej więcej 30 metrów chodnika zostało zamknięte dla ruchu pieszych, jednak wytyczono im dodatkowe przejście, by mogli bezpiecznie pokonać ten odcinek drugą stroną jezdni. Przechodnie z niego prawie nie korzystają i znaczna ich część woli wtargnąć na ulicę i iść mniej więcej pół metra od samochodów. Dlaczego? Bo jest szybciej. - Mają rację, że jest szybciej, ale do szpitala - na te argumenty odpowiada jeden ze strażników miejskich.
Całkowita droga zatrzymania samochodu osobowego na suchej jezdni, jadącego z prędkością 50 km/h, mieści się w przedziale 20 - 30 metrów, co oznacza, że auto zatrzyma się już za wydzieloną częścią chodnika. W przypadku mokrej drogi pojazd zatrzyma się dopiero w odległości 35 - 52 m.
- Wtargnięcie na jezdnię grozi przede wszystkim poważnym uszczerbkiem na zdrowi - twierdzi Sławomir Chełchowski, rzecznik wrocławskiej straży miejskiej. - Pieszy czy rowerzysta nie są chronieni karoserią, więc ich obrażenia będą większe niż w przypadku, powiem brutalnie, nawet zderzaka. Takiemu pieszemu grozi od nagany, poprzez mandat, aż do skierowania sprawy do sądu.
Po co więc się narażać? Czy nie lepiej nadłożyć bezpiecznej drogi?