Anna Nowaczyk, psycholog szkolny z gimnazjum nr 5 we Wrocławiu, uważa, ze za złą kondycję edukacji polskiej wpływają dwa czynniki: brak współpracy rodziców ze szkołą oraz negatywne wzorce dla młodzieży.
- Dziś dużo bardziej niż kiedyś rodzice cedują obowiązek wychowawczy na szkołę. Są roszczeniowi, ale nie chcą być dla nas partnerami w procesie wychowania własnego dziecka. Często zwyczajnie nie mają na to czasu, ale moim zdaniem wychowanie dzieci jest swego rodzaju powołaniem, którego nie można zaniedbywać. Szkoła wspiera rozwój dziecka, ale nie może zastąpić rodzica.
Według Anny Nowaczyk opiekunowie zapominają o tym, że zamiast obwiniać o złe wpływy tylko i wyłącznie rówieśników, powinni świecić przykładem dla młodzieży. Natomiast media dostępne dla osób poniżej 18 roku życia powinny być pod nadzorem Komisji Etyki. Obecnie pełno w nich treści nieodpowiednich dla młodych ludzi, na które nie są oni psychicznie przygotowani.
- Naszych dzieci nie zrzucili nam kosmici. To są nasze dzieci i nasza odpowiedzialność – mówi.
Wypłata a wypalenie
Poprosiliśmy naszą rozmówczynię także o ocenę obecnej kondycji psychicznej nauczycieli. Jej zdaniem nie uległa ona ani znaczącej poprawie, ani drastycznemu pogorszeniu w porównaniu z jej stanem sprzed lat 20. Jedyną zmianą, jaką dostrzega, jest wzrost zarobków lekarzy w stosunku do nauczycieli, co wpływa demotywująco na pracowników oświaty. A przecież obydwa zawody są trudne, wymagające i polegają na świadczeniu usług ludziom, w związku z czym są szczególnie zagrożone wypaleniem zawodowym. Zaletą jest roczny urlop dla poratowania zdrowia, przysługujący pracownikom oświaty.
Co z gimnazjami?
- Abstrahując od rozważań, czy gimnazja powinny w ogóle istnieć, uważam, że trudno pracuje się z dojrzewającą młodzieżą gimnazjalną. Trzeba mieć odpowiednie predyspozycje i po prostu lubić tę pracę. Na szczęście jest to już 11.rok funkcjonowania gimnazjów i sytuacja w nich powoli się stabilizuje.
Złoci gimnazjaliści
Pani Grażyna Mildyn, referent ds. administracyjno - gospodarczych w Zespole Szkół nr 3 we Wrocławiu wspomina czasy, gdy na ul. Szkockiej była tylko szkoła podstawowa:
- Tamte dzieci były grzeczniejsze, ale chyba dlatego , że były po prostu młodsze. Bardziej słuchały się nauczycieli. Ale o obecnej młodzieży gimnazjalnej też złego słowa nie mogę powiedzieć. Wiadomo, że młodzi ludzie są różni, ale ja poznałam ich z dobrej strony. Widać to na apelach, np. z okazji Dnia Nauczyciela, ale też po nich, kiedy kwiaty i laurki dostają nie tylko nauczyciele. Nigdy o mnie nie zapomnieli. Zawsze zapraszają mnie na imprezy szkolne – uśmiecha się.