Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Zadzwoń po pogotowie, bo nie masz nerki

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Wrócili studenci, a wraz z nimi zacznie się prawdziwy wysyp legend miejskich. Znowu będą szaleć, wysyłać misje na Marsa, urządzać kulig za tramwajem... Koniec z nudą drodzy wrocławianie.
Zadzwoń po pogotowie, bo nie masz nerki
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Studenci są grupą, której zdarzają się śmieszne lub przerażające sytuacja o wiele częściej niż np. osobie z tytułem mgr. Gdy doda się jeszcze umiejętność koloryzowania tudzież gawędziarstwo charakterystyczne dla tej grupy społecznej można być pewnym, że opowiastki może lekko miną się z prawdą, lecz na pewno będą interesujące.

Historia opisywana w miejskiej legendzie nie przydarza się nigdy osobie opowiadającej. Niemal zawsze wskazywany jest bliżej nieokreślony główny bohater dziejącego się dramatu: „kolega kolegi”, „pewien pan” w innym mieście, „syn koleżanki mojej mamy z pracy” itp. Kolejną ważną cechą miejskiego mitu jest jej względne prawdopodobieństwo.

Wielu badaczy jest zdania, że legendy miejskie zajmują we współczesnej kulturze miejsce dawnych opowieści grozy i ludowych wierzeń. W stechnicyzowanym i zracjonalizowanym aż do bólu świecie XXI stulecia niewiele jest miejsca na podania, opowiadane jeszcze kilkadziesiąt lat temu przez nasze babcie.

Mrożące krew w żyłach

„Kiedyś o uszy obiła mi się taka typowa miejska legenda: dziewczyna poznała na dyskotece chłopaka, się do siebie dobierali, ale ostatecznie ona nie zgodziła się pojechać z nim do domu. Po paru dniach dziewczyna dostała jakiejś wysypki, poszła z tym do lekarza, a ten stwierdził, ze jest ona wywołana bodaj jadem trupim - w każdym razie substancją występującą tylko w martwym ciele. Jak nietrudno się domyśleć, jakiś czas później u owego chłopaka z dyskoteki znaleziono w mieszkaniu trupy dwóch kobiet, które zwabił do mieszkania, zabił, a następnie się z nimi zabawiał.”

„Młoda dziewczyna umówiła się w kawiarence czy knajpce z koleżanką... Koleżanka się spóźniała, więc do naszej bohaterki dosiadł się nieznajomy facio. "na chwilkę. póki koleżanki nie ma". zamówił coś do picia. Wypili. Po jakimś czasie dziewczyna obudziła się w nieznanym sobie lokalu (mieszkaniu) w wannie napełnionej zimną wodą czy też lodem i... we krwi. Była naga. W zasięgu ręki znajdował się tam telefon i karteczka z napisem: "zadzwoń po pogotowie, bo nie masz nerki" i szew profesjonalnie zrobiony, przez lekarza chyba w tym miejscu, z którego się nerkę wycina...”

I kolejna. „Akademik. Koleżanki, mieszkające w jednym pokoju, poszły na imprezę. Jedna z nich poczuła się zmęczona i wróciła do pokoju. A że dziewczęta miały tylko jeden klucz, nie zamykała się. Po jakimś czasie druga dziewczyna wpadła do pokoju po coś (np: album ze zdjęciami) i spojrzała na koleżankę...Ta spała, więc dziewczyna nie włączała światła. Zabrała, co miała zabrać i wyszła. Wraca rano... Patrzy, koleżanka zabita leży w łóżku a na ścianie napis krwią: „Gdybyś zapaliła światło, miałabyś to samo!”.

Te śmieszące do łez

„Ja znam wersje z akademikiem bodajże we Wrocławiu. Impreza studencka. Ktoś rzucił, że ponoć da się włożyć żarówkę do buzi. No i ktoś ja włożył i nie mógł wyjąć, więc wezwano taksówkę i pojechali na pogotowie. Taksówkarz się zaciekawił, co się dzieje i usłyszał historię o żarówce. Doktor na ostrym dyżurze wykazał odpowiednie zobojętnienie dla tematu i ją wyjął. Po pewnym czasie przyjeżdża na to samo pogotowie taksówkarz, który wiózł studentów również z żarówką w buzi. I tu już się lekarz zdziwił, zwłaszcza jak usłyszał historię o tym, że żarówka się zmieści (i owszem), ale wyjąć jej się już nie da,. Tym bardziej ze stateczny pan taksówkarz tez tego spróbował.”

„Przyszedł student na egzamin z logiki. Ku zaskoczeniu delikwenta egzaminator pyta „ile jest żarówek na sali”. On liczy, wychodzi 20 i odpowiada, że 20. Egzaminator wyciąga z kieszeni żarówkę i mówi „Źle, 21”. Student wylatuje. Egzamin poprawkowy, to samo pytanie, student liczy żarówki i mówi 21. „Ale ja nie mam żarówki!” mówi egzaminator. Na to student „ale ja mam!” i wyciąga z kieszeni żarówkę."

„Była jeszcze taka historia rzekomo z akademika polibudy. Grupka kumpli miała się wybrać na narty, ale dzień wcześniej była imprezka i wszystko przepili, więc nie pojechali. Narty mieli, więc jeden postanowił sobie pozjeżdżać i zjechał po schodach w akademiku, łamiąc przy okazji obie nogi. Lekarz dyżurny na pogotowiu, pyta się: „co się panu stało, że pan obie nogi złamał. Po usłyszeniu odpowiedzi, lekarz podobno nie wiedział czy się śmiać czy współczuć.”

I wytłumaczenie korków

„Ja słyszałem historię o pewnym profesorze, który miał założyć się ze studentami (przedmiotu zakładu nie chcę przekręcać, że będzie szybciej niż tramwaj na trasie Pl. Grunwaldzki (skrzyżowanie) - Most Grunwaldzki. Studenci liczyli na łatwą wygraną, bo profesor nie był młody i... oczywiście się przeliczyli. Pomysł wykładowcy był zarazem prosty, jak i skuteczny. Wszedł on na torowisko przed tramwaj i szedł sobie spokojnie, nie zważając na dzwonienie motorniczego. W ten sposób oczywiście tramwaj nie miał szans wjechać na most pierwszy."


opr. aw



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl