Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Gazik w brzuchu - 8 lat bólu

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Kobieta przez osiem lat walczyła z potwornym bólem. Dopiero niedawno wykryto u niej guz, który okazał się... gazikiem pozostawionym po cesarskim cięciu. Dziś pani Marta, mieszkanka Wrocławia, poprzez prokuraturę domaga się sprawiedliwości za zaniedbania lekarskie, jakich dopuszczono się przed laty.

- Osiem lat temu urodziłam pierwsze dziecko. Poród nastąpił w lubińskiej Feminie, poprzez cesarskie cięcie. Po porodzie źle się czułam, byłam obolała i rozdęta. Swojego dziecka nie mogłam karmić przez dwa dni, a to najważniejsze w pierwszych godzinach życia maleństwa – powiedziała nam pani Marta. - W szpitalu spędziłam sześć dni, po czym zostałam wypisana do domu. Od tego czasu borykałam się z bólem w nadbrzuszu, jeździłam do wielu lekarzy, robiono mi różne badania, ale dopiero później okazało się, że na jelicie wyrósł mi 11 centymetrowy guz. Ból w nadbrzuszu cały czas promieniował, przez te wszystkie lata lekarze leczyli mnie w kierunku bólu żołądka – wspomina poszkodowana. - W 2008 roku zaszłam w drugą ciążę, po raz kolejny trafiłam do Feminy, do tego samego lekarza. W piątym miesiącu, oprócz rosnącej ciąży miałam dodatkowe wybrzuszenie, wykonano mi badanie USG, po którym stwierdzono, że mam mięśniaka na macicy. Stwierdzono, że mam czekać i czekałam. Donosiłam ciążę, drugie dziecko również przyszło na świat przez cesarskie cięcie. Oprócz wspomnianego mięśniaka na macicy nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości.

Cierpienia pani Marty jednak się nie skończyły.

- W lipcu bieżącego roku, w stanie zagrożenia życia trafiłam do lubińskiego ZOZ gdzie wykonano mi kolejne badania. Prosiłam lekarzy, żeby zdiagnozowali co mi tak naprawdę jest. Podejrzewano, że to może być zatrucie, przez dwa dni przyjmowałam zastrzyki, czułam się fatalnie, ale ból nie przechodził – wspomina pani Marta. - W końcu zrobiono mi badanie rentgenowskie. Na zdjęciu RTG lekarz z chirurgicznej izby przyjęć stwierdził obecność guza w jamie brzusznej. Dla pewności zrobiono mi tomograf komputerowy, okazało się, że osiem lat temu po zabiegu pozostawiono mi w ciele gazik i nić chirurgiczną w okolicy jelita cienkiego. W życiu nie spodziewałam się, że takie coś mnie spotka, szczególnie, że rodziłam w prywatnej klinice. Chciałam mieć jak najlepszą opiekę. Przeszłam kolejną operację, lekarze wycięli mi 30 centymetrów jelita. Przez te lata, guz wielkości 11 centymetrów wrastał w ścianę brzucha, w trakcie operacji lekarze starali się odtworzyć tą ściankę, ale dopiero za kilka miesięcy będzie wiadomo co dalej.

Prokuratura potwierdza, że zostało wszczęte postępowanie w tej sprawie.

- 2 września bieżącego roku Prokuratura Rejonowa w Lubinie, wszczęła śledztwo w sprawie narażenia pani Marty na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu. Postępowanie obejmuje okres od 2002 do 2008 roku – powiedziała nam Joanna Sławińska-Dylewicz, rzecznik prokuratury w Legnicy. - Postępowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko. Dotyczy ono lekarzy, którzy brali udział w czynnościach medycznych związanych z zabiegiem cesarskiego cięcia wykonanego w placówce, którą wskazała pokrzywdzona, ale też lekarzy biorących udział w leczeniu i diagnozowaniu pacjentki w okresie wspomnianych sześciu lat. Czyn ten zagrożony jest karą od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.

Obecnie przesłuchiwani są świadkowie, personel medyczny i lekarze.

- Jesteśmy w trakcie kompletowania dokumentacji medycznej i przesłuchiwania osób, które mogą posiadać niezbędną wiedzę w tej sprawie – mówi rzeczniczka prokuratury. - Przesłuchani zostaną lekarze i personel medyczny, który brał udział w leczeniu i diagnozowaniu pacjentki. Po skompletowaniu wszystkich dokumentów zasięgniemy opinii biegłych sądowych.

Chcieliśmy porozmawiać również z szefem lubińskiej prywatnej kliniki ginekologiczno-położniczej, jednak przekazano nam, że jeżeli będzie chciał się ustosunkować do sprawy, sam się z naszą Redakcją skontaktuje. Do tej pory telefon milczy.

Pani Marta oczekuje zakończenia postępowania prokuratorskiego. Nadal nie wie czy wróci do zdrowia. - Rokowania mogą być różne, przez pół roku muszę chodzić w pasie, żebym nie dostała przepukliny – mówi. - Nie mogę pracować. Nadal czuje się źle i fizycznie i psychicznie. W takiej sytuacji słowo „przepraszam” nie wystarczy. Równie dobrze mogłam się nie obudzić po zabiegu, mogłabym już nie żyć, a przecież mam dwójkę małych dzieci.


Ewa Chojna



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl