Wiele wskazuje na to, że jeden z podwykonawców budowy stadionu, któremu Max- Boegl zlecał dostawę materiałów sypkich, wywóz ziemi i w niewielkim stopniu roboty ziemne, wykorzystywał głównego wykonawcę. Otóż, wspomniana firma nie płaciła swoim pracownikom.
- Jesteśmy zbulwersowani takim postępowaniem i równie poszkodowani zaistniałą sytuacją. Byliśmy zmuszeni złożyć doniesienie o prawdopodobieństwie popełnienia przestępstwa do prokuratury – mówi dr Jens Stark, dyrektor kontraktu.
Stark zaznacza również, że kontakt z prezesem spółki podwykonawczej nagle się urwał.
Max- Boegl przekonuje, że terminowo wywiązywał się ze zobowiązań finansowych i nie może ponownie wynagrodzić pracowników firmy oszusta. Jedyne co firma mogła zrobić w tej sprawie to udoskonalić system weryfikowania podwykonawców na budowie.
- Nie sądzę, by rozwiązanie umowy przez głównego wykonawcę miało wpływ na opóźnienia budowy – twierdzi Magdalena Malara, rzecznik spółki Euro 2012.