Bar „Kleks” to popularny w okolicy bar z garmażerką „jak u babci”, codziennie świeżo przygotowaną. To tutaj zaopatrują się zabiegane panie domu, kiedy nie mają czasu na gotowanie obiadu. Panie z obsługi jak żywo kojarzą się niejednemu klientowi z własną babcią…
- Ten chłopak już wcześniej badał grunt, przyszedł raz i prosił kierowniczkę o pieniądze. A w sobotę już wiedział co, gdzie i jak. Ukradł jej torebkę z pieniędzmi i dokumentami – opowiada sprzedawczyni.
Kilka miesięcy wcześniej złodziej zrabował z baru zawartość kasy. Tym razem było mniej groźnie, ale panie z obsługi są zaniepokojone.
Rafał szedł właśnie do pracy, gdy zatrzymał go policja i zawiozła na Piastowską. Policjanci zapytani, o co chodzi, powiedzieli, że pasuje do rysopisu złodzieja. Początkowo sprzedawczyni rozpoznała w nim nieuczciwego klienta, ale szybko się wycofała. Stwierdziła, że tamten był, owszem, podobnie ubrany, ale dużo wyższy.
- Nie ma to jak dobry początek dnia. Wystarczy niewłaściwe rozpoznanie i masz przegrane, prawie jak w „Kafce”. Takiego zestresowanego odwieźli mnie prosto do pracy – mówi Rafał.
Poszukiwania właściwej osoby wciąż trwają.