Słowo „wrocławski” jest tu być może na wyrost, bo choć akcja tego filmu rozgrywa się w naszym mieście to Wrocław nie gra w nim przez nawet jedną sekundę. Nic w tym dziwnego, bo film powstał w 1922 roku, w dobie kina niemego, a wtedy raczej nie kręciło się w plenerze. Można było jednak zbudować wrocławskie dekoracje, tymczasem w filmie jedynie Stary Ratusz jest wiernie oddany. Czemu? Odpowiedzi dostarcza scenarzysta filmu w swoich wspomnieniach „Pojechałem z Murnauem do Wrocławia, aby zobaczyć, czy rzeczywiście miejsca, które opisywał Hauptmann w swojej powieści mogły dać nam jakąś inspirację do dekoracji. Ale to niewiele dało . . .” . Te słowa rozwiązują również zagadkę, dlaczego w filmie ani razu nie pojawia się nazwa Wrocław. Stworzone w najstarszym na świecie studiu filmowym, w Babelsbergu, miasto było zbyt fikcyjne, żeby nadać mu konkretną nazwę. Dość odważny zabieg, zważywszy, że autor powieści - Gerhard Hauptmann - na podstawie, której powstał film wyraźnie zaznaczył w niej negatywną rolę miasta. Można się zresztą doszukiwać w dziele literackim elementów biograficznych z młodzieńczych lat pisarza. Przez sześć lat uczęszczał tu do szkoły i zdążył tak znienawidzić Wrocław, że nie wrócił tu nigdy na stałe. Bohater Fantoma, Lorenz Lubota też nie darzy nadodrzańskiej stolicy szczególną miłością „Nie chcę znać tego miasta już nigdy w życiu”, tak kończy się sfilmowana później powieść. I trudno się Lorenzowi dziwić. We Wrocławiu spotyka go to, co najgorsze: bieda, niespełnione nadzieje, nieszczęśliwa miłość. Tu ociera się o świat występnych kobiet, drobnych oszustów i lichwiarzy. Biedny Lorenz chcąc zaimponować Melicie, pannie lekkich obyczajów, która bez skrupułów naciąga go na drogie upominki, zapożycza się u ciotki-lichwiarki. Nie mogąc zwrócić pożyczki morduje ciotkę, zresztą z pomocą jej kochanka. Wszystko rozgrywa się w mrocznych zaułkach miasta oraz w szarych i ciasnych mieszkaniach. Oczywiście za swój czyn trafia do więzienia i dopiero po jego opuszczeniu, gdy wyprowadza się na wieś odnajduje spokój. Scenariusz powstał na podstawie bardzo popularnej powieści, reżyserem był Friedrich Wilhelm Murnau, bardzo znany w Europie i w Ameryce. Film miał huczną premierę w najważniejszym berlińskim kinie UFA Palast Am Zoo i drugi uroczysty pokaz tydzień później, dokładnie 20 listopada 1922 roku we Wrocławiu. Choć recenzje były różne to sukces był murowany. Czemu więc tak się nie stało? A film do dziś jest ledwie znany? Przyćmiły go dwa słynne arcydzieła Murnaua, między którymi powstał, a szczególnie kultowy już obraz „Nosferatu – symfonia grozy”. Jak by tego było mało przez długie lata Fantom był zaginioną legendą Murnaua. Odnaleziono go dopiero na początku lat 60. w archiwum filmowym w Białych Stobłach koło Moskwy, ale zrekonstruowano całkiem niedawno, bo w 2003 roku. Ten ostatni zabieg przywrócił mu blask, dzięki któremu znowu możemy się cieszyć ”wrocławskim” filmem, w którym Wrocław nie tylko nie występuje, ale nawet się o nim nie mówi.
Rozpustny Wrocław
2010-06-28, 00:00
autor: Maciej Łagiewski, dyrektor Muzeum Miejskiego we Wr
Wrocław w latach dwudziestych to miasto niebezpieczne, rozpustne i nieprzyjazne, w którym panuje wszechobecna atmosfera grozy. Tak widział je Friedrich Wilhelm Murnau, gdy kręcił „wrocławski” film Fantom.
Maciej Łagiewski, dyrektor Muzeum Miejskiego we Wr