Wały umacniane są nie tylko workami, lecz również i folią. Non stop pracują tam ochotnicy i mieszkańcy. Po rozmokniętych wałach worki transportowane są taczkami, które niestety grzęzną w błocie.
- W 1997 roku tej wody było tak na moje oko więcej – powiedziała kobieta, która wiązała worki z piaskiem. – Nie było widać daszku tamtego budynku. Teraz jeszcze widać nawet ściany, ale woda szybko przybywa.
- Najbardziej boję się braku komunikacji – powiedział dowodzący służbą cywilną na wałach. – Ludzie pracują chętnie, my też się nie oszczędzamy. Problemem jest to, że ktoś coś powie, że przecieka, biegniemy, a okazuje się, że nic się nie dzieje. Współpracujemy również z policją i strażakami. Zaraz koparki dowiozą nam napełnione piaskiem worki.
- Policja, jasne ... – wtrącił się jeden z obecnych. – Wyszliby z aut i pomogli worki nosić, a nie siedzą, patrzą i nazywają to koordynacją.
- My tu będziemy dziś całą noc i następny dzień. To nasze domy stoją za wałami i tu będziemy trwać – powiedział dowodzący obroną wała ze służby przeciwpowodziowej.
Samoistnie stworzyły się również patrole, które pilnują, by gapie nie chodzili po wałach. Niestety często dochodzi do szarpaniny.