Problem żebractwa ulicznego nie omija naszego miasta. Nie trzeba długo siedzieć w ogródku restauracyjnym na Rynku, żeby podeszło do nas dziecko z prośbą o datek. Im cieplej, tym więcej ulicznych grajków, a w tramwajach coraz częściej usłyszymy gramofon. Będą chcieli nam umyć szybę w samochodzie, odprowadzić wózek pod supermarketem, popilnować auta na parkingu. Pod kościołem przynajmniej co niedzielę klęczą dzieci w towarzystwie lamentujących matek.
Błędne koło
Organizatorzy konferencji prasowej poświęconej kampanii społecznej mającej na celu redukcję zjawiska żebrania na ulicach uważają, że jest na to tylko jeden skuteczny sposób: nie dawać pieniędzy, nawet jeśli współczucie sprawia, że niełatwo odmówić.
- Dawanie pieniędzy żebrzącym jest zawsze szkodą społeczną. Nie jest to pomoc, lecz forma pogłębiania problemu. Dając datki, zwłaszcza dzieciom, kupujemy tak naprawdę swój własny spokój sumienia i zachęcamy proszących do ponawiania prób – powiedział Dominik Golema, dyrektor Departamentu Spraw Społecznych Urzędu Miasta.
Czy można zatem jakkolwiek pomóc ludziom, którzy z różnych powodów nie chcą lub nie mogą zapewnić sobie i swojej rodzinie godnych warunków życia?
- Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej to jednostka organizacyjna miasta, która w sposób profesjonalny zajmuje się wspieraniem osób znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej. Nie ma tu przypadku ani jednorazowości, jest to pomoc uregulowana prawnie i adekwatna do warunków życia osoby potrzebującej.– mówi dyrektor MOPSu, Anna Materna.
Po analizie położenia życiowego osoby zwracającej się o pomoc, MOPS stara się aktywizować społecznie tych, dla których pasywność to sposób na przetrwanie. Dąży do tego, by każdy mógł radzić sobie sam, używając powszechnie akceptowanych sposobów: większości osób jest w stanie zaproponować pracę, a jeżeli ktoś nie jest do niej zdolny, proponuje system świadczeń społecznych. Osoby starsze i niepełnosprawne znajdą schronienie w ośrodkach całodobowej opieki.
Grają na...uczuciach
Żebrzący wybierają miejsca ruchliwe i usiłują zwracać uwagę przechodniów, nie tylko mieszkańców, ale też turystów. Czasem jest to sposób na zabicie uczucia osamotnienia, ale częściej jednak sposób na dość łatwy zysk. Rekordziści potrafią w danym dniu zebrać nawet kilkaset złotych. Niestety, nie zawsze zgromadzone środki są przeznaczone na zaspokajanie potrzeb życiowych. Chyba że za taką uznać chęć wypicia czegoś mocniejszego. Wśród młodzieży próbującej siłą myć szyby stojących na światłach aut jest duży odsetek uciekinierów z domów dziecka, z placówek opiekuńczo-wychowawczych i z ośrodków resocjalizacyjnych.
Na szczególną uwagę zasługuje fakt wykorzystywania dzieci do zbierania pieniędzy. Nie można zapominać, że jest to podstawa do interwencji służb: policji, straży miejskiej, a potem sądu rodzinnego i MOPSu. Jeżeli dziecko żebrze, to znaczy, że rodzice bądź inne osoby nie zapewniają mu należytej opieki, a styl jego życia jest mocno demoralizujący. We Wrocławiu, poza Polakami, dotyczy to głównie obywateli Rumunii. Wrocławska policja i straż uczestniczą w akcji przeciwdziałania temu zjawisku.
- Najczęściej osoby zatrzymane są sądzone na podstawie artykułu 58 (nachalne żebractwo) i 104 (zmuszanie osób małoletnich i bezradnych do żebractwa). Zdarza się również, że niektórzy udają kalectwo, by wzbudzić większe współczucie u przechodniów – mówi Adam Skrzypek, naczelnik Wydziału Prewencji KMP.
Pomóc inaczej
Centrum Integracji i Rozwoju Społecznego we Wrocławiu organizuje akcję ulotkową. Wolontariusze będą je rozdawać w restauracjach na głównych szlakach turystycznych miasta oraz wrzucać do skrzynek na listy. Na ich odwrocie znajduje się lista placówek pomocowych. Jak mówi dyrektor CIRS, Beata Pierzchała, mają one propagować aktywność obywatelską wśród mieszkańców Wrocławia. Zamiast dawać pieniądze, lepiej przelać 1% podatku organizacji pozarządowej pomagającej osobom ubogim i informować służby, kiedy widzimy żebrzących.
Niestety często okazuje się, że zbierający pieniądze wcale nie chcą prawdziwej pomocy. Być może tak bardzo przyzwyczaili się do bierności i bezradności, że trudno im sobie wyobrazić, by mieli znów przejąć kontrole nad swoim życiem. A przecież nikomu nie da się pomóc na siłę.