Od czterech dni mieszkańcy ulicy Daszyńskiego i okolicy nie mogą spokojnie spać. Wieczorem ich ulica zamienia się w tor wyścigowy dla szalonego motocyklisty.
Młody mężczyzna na czerwonym ścigaczu pojawia się około
godziny osiemnastej. Przez kolejne sześć godzin co kilka minut odpala silnik dając popis jego możliwości, następne rusza z piskiem opon. Potężny ryk powoduje włączanie się autoalarmów a okoliczni mieszkańcy dobiegają do okien. Szaleniec wariuje po ulicach do późnej nocy.
- Mamy już dość, alarmy się włączają, dzieci budzą, to jakiś koszmar - denerwuje się pani Grażyna z Daszyńskiego. - Na dodatek, gdy ktoś chce wyglądnąć przez okno słyszy wyzyska od kolegów szaleńca: zamknij K... okno! - opowiada kobieta.
Mieszkańcy przekonują, że dzwonili na policję, ale gdy przejeżdża patrol
motocyklista znika.