Dziurkacze nazywane przez motorniczych „gawronkami” zamontowano 30 lat temu. Mechanizm kasownika był prosty i tani w produkcji.
- Na pętli motorniczy miał obowiązek zmieniać szablon dziurkacza. Wszystko po to, aby uniemożliwić pasażerom wielokrotny przejazd na ten sam bilet. Oprócz tego urządzenia były wandaloodporne i łatwe w naprawie – opowiada Zbigniew Pałac, kierownik magazynu technicznego w zajezdni MPK przy ul. Powstańców Śląskich.
Jednak ludzie wymyślali różne sposoby na darmowe przejazdy. Jeden z pasażerów podróżował ze specjalnym klaserem, w którym przechowywał kilkaset przedziurkowanych biletów. Podczas kontroli zaglądał do kasownika i wyszukiwał identycznej kombinacji dziurek.
Ten sposób oszukiwania kontrolerów uniemożliwiają nowe bilety.
Trudno zmywalny tusz odbija numer przejazdu, godzinę i datę.
- Oprócz tego elektroniczne kasowniki mają solidną obudowę również odporną na chuliganów. Można w łatwy sposób dokonywać zmian technicznych i ulepszać urządzenie – podkreśla Janusz Krzeszowski, rzecznik MPK.
Stare kasowniki mają zniknąć już 1 kwietnia. Obecnie w zajezdniach trwa ich wymiana. Dziurkacze są składowane w magazynach.
- Łącznie zlikwidowanych zostanie 650 dziurkaczy z tego 500 sztuk zostanie przeznaczona do sprzedaży. Nie brakuje kolekcjonerów do ich kupna. 150 kasowników przeznaczymy na pamiątki i nagrody – zapowiada Janusz Korzeniowski, pasjonat i specjalista od tramwajów we wrocławskim MPK. Posiada w swoich zbiorach m.in. torby konduktorki z lat 50, pierwsze ręczne dziurkacze oraz dziesiątki albumów ze zdjęciami i pocztówkami tramwajów na całym świecie.